Tuż przed wakacjami wraca jak bumerang problem najmu krótkoterminowego dla turystów. Gminy, kurorty i miasta, które odwiedza najwięcej wczasowiczów, znowu jednoczą siły. Chcą przeforsować w parlamencie projekt ustawy, który ucywilizowałby ciągle dziką branżę noclegową. Branżę, która od dłuższego czasu podkopuje finanse hotelarzy, a także wywołuje wiele negatywnych emocji w społecznościach lokalnych.
Samorządowcy proponują, aby wzorem wielu miast zachodnich nałożyć na prywatnych najemców szereg obowiązków. Takich jak funkcjonowanie w specjalnych ewidencjach, które nie tylko nie pozwolą właścicielom mieszkań na działanie w szarej strefie, ale również umożliwią kontrolę przestrzegania norm przeciwpożarowych czy sanitarnych w wynajmowanych mieszkaniach. Wpis do rejestru byłby przepustką do wystawiania swoich ofert noclegowych na portalach turystycznych. Natomiast niestosowanie się do norm, w tym także dotyczących porządku i czystości, mogłoby być podstawą do zakazania inwestorowi takiej działalności.
Sprawa jest trudna do uregulowania i budzi kontrowersje, gdyż uderza w wolność gospodarczą właścicieli lokali. Wielu z nich sporo zainwestowało w atrakcyjnych turystycznie miejscach, aby czerpać z tego dochód.
Czytaj także: Ścisła ewidencja wakacyjnych kwater
Z drugiej strony nie może się to odbywać kosztem mieszkańców. Wiele wynajmowanych apartamentów mieści się w budynkach mieszkalnych, wielorodzinnych, dla których lokatorów turyści bywają problemem. Jak to turystom, zdarza się im zaszaleć, pohałasować, wrócić na kwaterę późno, na rauszu. Właściciele apartamentów nie zawsze pamiętają, że lokatorzy mają prawo do ciszy, spokoju i poczucia bezpieczeństwa. A nie pamiętają może dlatego, że sami często nie mieszkają w miejscowościach, w których zainwestowali w apartamenty na wynajem.