Bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego właśnie ograniczane są prawa obywatelskie w sposób właściwy dla stanów nadzwyczajnych. Z punktu widzenia zasad państwa prawa jest nie do zaakceptowania.
Przypomnijmy – państwo prawa to takie, którego organy bezwzględnie przestrzegają przepisów prawa oraz ścigają i karzą wszystkich obywateli, zgodnie z zasadą równości, którzy je naruszają – także tych, którzy działają w organach państwa. Niestety, takim państwem po 1989 roku nigdy się nie staliśmy. Owszem, nie ma w regulaminie Sejmu przewidzianej procedury głosowania zdalnego. „Prawo nie nadąża za życiem" – puryści prawni powinni ten zwrot pamiętać jeszcze z sejmowych debat z początku lat 90.
Urzędnicy państwowi prawo naruszają nagminnie. Na przykład, stawiając podatnikom zarzuty karne skarbowe, choć nie popełnili żadnego przestępstwa, tylko po to, by zawiesić bieg terminu przedawnienia – bo przez własną opieszałość i bałaganiarstwo, zwlekając jak najdłużej, żeby „wyhodować" jak najwyższe odsetki, nie zdążyli wydać decyzji podatkowej. Żaden nie poniósł odpowiedzialności.
Czytaj także: Raport legislacyjny: ilość ustaw i rozporządzeń wciąż duża, jakość kiepska