Robert Gwiazdowski: Wirus bylejakości

Niestety, po 1989 roku nigdy nie staliśmy się państwem prawa.

Aktualizacja: 26.03.2020 08:46 Publikacja: 26.03.2020 07:10

Robert Gwiazdowski: Wirus bylejakości

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego właśnie ograniczane są prawa obywatelskie w sposób właściwy dla stanów nadzwyczajnych. Z punktu widzenia zasad państwa prawa jest nie do zaakceptowania.

Przypomnijmy – państwo prawa to takie, którego organy bezwzględnie przestrzegają przepisów prawa oraz ścigają i karzą wszystkich obywateli, zgodnie z zasadą równości, którzy je naruszają – także tych, którzy działają w organach państwa. Niestety, takim państwem po 1989 roku nigdy się nie staliśmy. Owszem, nie ma w regulaminie Sejmu przewidzianej procedury głosowania zdalnego. „Prawo nie nadąża za życiem" – puryści prawni powinni ten zwrot pamiętać jeszcze z sejmowych debat z początku lat 90.

Urzędnicy państwowi prawo naruszają nagminnie. Na przykład, stawiając podatnikom zarzuty karne skarbowe, choć nie popełnili żadnego przestępstwa, tylko po to, by zawiesić bieg terminu przedawnienia – bo przez własną opieszałość i bałaganiarstwo, zwlekając jak najdłużej, żeby „wyhodować" jak najwyższe odsetki, nie zdążyli wydać decyzji podatkowej. Żaden nie poniósł odpowiedzialności.

Czytaj także: Raport legislacyjny: ilość ustaw i rozporządzeń wciąż duża, jakość kiepska

Prokuratorzy nadużywali władzy, stawiając ludziom zmyślone zarzuty, by wymusić na sądach zastosowanie aresztu tymczasowego, a potem nie wnosili do sądów aktów oskarżenia i umarzali postępowania z powodu „braku znamion czynu zabronionego" – co stanowi dowód na sfingowanie wcześniej postawionych zarzutów.

Sądy administracyjne, odmawiając stwierdzenia nieważności ewidentnie bezprawnych decyzji z powodu rażącego naruszenia prawa, wprost twierdziły, że mogłoby to pociągać za sobą odpowiedzialność urzędników, a to nie jest ich wina, że prawo jest skomplikowane, a linie orzecznicze sądów rozbieżne.

Nie byliśmy więc państwem prawa – choć nie było żadnego koronawirusa. Był za to wirus bylejakości w stanowieniu i stosowaniu prawa. Nadzwyczajne sytuacje mogą wymuszać działania nadzwyczajne. Skoro jednak podejmowaliśmy działania niemieszczące się w standardzie państwa prawa wtedy, gdy sytuacja nie była nadzwyczajna, to może w sytuacji nadzwyczajnej zaczniemy tej zasady przestrzegać?

Autor jest adwokatem, prof. Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego właśnie ograniczane są prawa obywatelskie w sposób właściwy dla stanów nadzwyczajnych. Z punktu widzenia zasad państwa prawa jest nie do zaakceptowania.

Przypomnijmy – państwo prawa to takie, którego organy bezwzględnie przestrzegają przepisów prawa oraz ścigają i karzą wszystkich obywateli, zgodnie z zasadą równości, którzy je naruszają – także tych, którzy działają w organach państwa. Niestety, takim państwem po 1989 roku nigdy się nie staliśmy. Owszem, nie ma w regulaminie Sejmu przewidzianej procedury głosowania zdalnego. „Prawo nie nadąża za życiem" – puryści prawni powinni ten zwrot pamiętać jeszcze z sejmowych debat z początku lat 90.

Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?