Lista zakazów, które mają sprawić, że będziemy się trzymać od siebie z daleka, wygląda imponująco i wciąż się wydłuża. Ta strategia polegająca na zamykaniu wszystkiego, co się da, i obejmująca wszystkich obywateli ma być receptą na pokonanie koronawirusa. Koszty społeczne i gospodarcze nie odgrywają tutaj żadnej roli.
Mimo że wiele osób krytykowało tę dywanową strategię, dla wszystkich było jasne, że co jak co, ale szczególna ochrona osób najsłabszych, chorych i starszych jest poza jakąkolwiek dyskusją. Ostatnie dni pokazują jednak zupełnie coś innego.
Państwo tak było pochłonięte zamykaniem dostępu do kin, zakładów fryzjerskich czy lasów, aby w ten sposób jeszcze bardziej izolować od siebie obywateli, że zapomniało o przyjęciu szczególnych rozwiązań dla osób starszych i chorych. Jeżeli popatrzymy na statystyki zachorowalności z ostatnich dni, pojawia się w nich szokująca lista 16 domów opieki, w których zachorowało już ponad 300 pensjonariuszy. Kilku zmarło. To oznacza, że antykoronawirusowa tarcza w tych miejscach nie chroni.
Trudno zrozumieć, dlaczego tak się stało, dlaczego nie podjęto szczególnych działań ochronnych w tak newralgicznych miejscach. Taka sytuacja podaje w wątpliwość skuteczność innych posunięć i wymusza pytanie, czy epidemiologiczna siatka nakazów i zakazów jest przemyślana i czy tak naprawdę coś daje. Czy może jednak potrzebna jest tu większa finezja i wysiłek skierowany wprost na ochronę miejsc szczególnie narażonych?