Stało się to, co wielu komentatorów, w tym ja, przewidywało od dawna. Po raz pierwszy w najnowszej historii Polski nie odbyło się wyznaczone głosowanie w wyborach. Taki finał można było przewidzieć już 10 kwietnia, gdy nie udało się powołać większości komisji obwodowych, a stał się niemal pewny 16 kwietnia, gdy weszły w życie przepisy tarczy antykryzysowej nr 2, odbierające Państwowej Komisji Wyborczej prawo do druku kart do głosowania. Podczas gdy jasne było, że przepisy o głosowaniu korespondencyjnym wejdą w życie najwcześniej na trzy dni przed planowanym terminem głosowania i nie starczy czasu na ich wykorzystanie.