O tym, że na rynku franczyzy panuje wolnoamerykanka, wiadomo od dawna – wystarczy śledzić choćby doniesienia medialne o ajentach zmuszonych płacić pod byle pretekstem wysokie kary umowne. Od dawna też trwają próby ukrócenia patologii i wypracowania zasad, które zapewnią równowagę kontraktową stronom tych szczególnych umów (szczególnych, bo nienazwanych, pojęcia „umowa franczyzowa” nie znajdziemy dziś w żadnych rodzimych przepisach). Obecnie to franczyzodawca, w praktyce duża firma z potężnym budżetem i wsparciem renomowanych prawników, występuje z pozycji siły wobec rzeszy mikroprzedsiębiorców decydujących się prowadzić działalność pod cudzą marką.