Pandemia SARS-CoV-2 nie wygasła, unijne środki na krajowy plan odbudowy nadal są zablokowane, naliczane są kary za niewykonywanie środków tymczasowych orzeczonych przez TSUE (tj. za dalsze funkcjonowanie tzw. izby dyscyplinarnej SN). Naruszanie praworządności przez obóz rządzący trwa w najlepsze, czego dowodem chociażby skandaliczne przepisy przewidujące bezkarność urzędniczą wprowadzone do ustaw przyjętych w związku z udzielaniem pomocy uchodźcom z Ukrainy.
W dniu agresji na Ukrainę p. Prezydent znalazł czas, by powołać na nową kadencję prezesa tzw. Izby Dyscyplinarnej. Musi to budzić zdumienie, gdyż nie kto inny jak sam Andrzej Duda złożył w Sejmie projekt ustawy znoszącej tę Izbę i pomimo upływu kadencji jej tzw. prezesa nie musiał powoływać jego następcy. A gdyby uznał, że skoro tzw. Izba Dyscyplinarna, formalnie niezniesiona, powinna mieć prezesa, obowiązki te mogły być powierzone pani M. Manowskiej (neo-prezes SN). Wojna wojną, ale proces niszczenia niezależności sądownictwa – jak widać – musi być konsekwentnie kontynuowany.
W tym trudnym czasie Prezydent, zresztą jest bardzo aktywny na arenie międzynarodowej, znalazł również czas na powołanie prawie 200 neo-sędziów do Sądu Najwyższego, sądów administracyjnych i sądów powszechnych. Dzięki temu liczba neo-sędziów w SN zbliżyła się do liczby sędziów powołanych legalnie. Dla Andrzeja Dudy nadal nie ma znaczenia, że ETPCz i TSUE w swoich wyrokach wyraźnie zakwestionowały legalność statusu neo-sędziów, czyli osób powołanych na swoje stanowiska na wniosek neo-KRS czyli niekonstytucyjnego organu, który w 2018 r. zastąpił legalną Krajową Radę Sądownictwa. Czyli – wojna wojną, ale nie można zaniedbywać przejmowania sądownictwa a zwłaszcza Sądu Najwyższego.
Z najnowszym aktem tego spektaklu mieliśmy do czynienia w dniu 10 marca 2022 roku, który stał się kolejnym dniem hańby dla Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej, który, wzorując się na praktykach putinowskiej Rosji i powielając pomysły i koncepcje tamtejszej atrapy sądu konstytucyjnego uznał, że art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, gwarantujący każdemu prawo do niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą, rzekomo narusza Konstytucję RP. Zbędna a nawet szkodliwa byłaby ocena komunikatu wygłoszonego w siedzibie TK przy al. Szucha w Warszawie przez pryzmat dogmatyki prawa – mogłoby to wprowadzać w błąd niezorientowane bliżej osoby, sugerując, że mamy do czynienia z prawdziwym wyrokiem, wydanym przez prawdziwych sędziów konstytucyjnych i zasługującym na analizę z wykorzystaniem instrumentarium właściwego naukom prawnym. Potrzebne jest spojrzenie z szerszej perspektywy. Mamy obecnie do czynienia z sytuacją nie mającą precedensu w historii naszego kontynentu po 1945 roku. Cały Zachód zajął w zasadzie jednolite stanowisko wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę, sprzeciwiając się dalszej ekspansji państwa niszczącego fundamenty, na których oparta jest powojenna koncepcja Europy. Jej aksjologiczne podłoże wyrażone są właśnie w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Mamy więc do czynienia z kolejnym „orzeczeniem” wyprowadzającym nasz kraj z kręgu cywilizacji europejskiej w kierunku na wschód.
Jeżeli państwo, którego obecne władze formalnie deklarują przynależność do świata Zachodu, w czternastym dniu rosyjskiej agresji stwierdza, że Europejska Konwencja Praw Człowieka, czyli fundament porządku europejskiego, narusza (rzekomo) standard konstytucyjny tego państwa, nasuwać się muszą różne refleksje. W tym pytanie o możliwe źródła inspiracji. Źródła te z pewnością nie leżą w Europie. Mówiąc wprost, TK Przyłębskiej w dalszym ciągu „putinizuje” nasz wymiar sprawiedliwości.