Uśpił ją Donald Tusk, kiedy – podobnie jak Jarosław Kaczyński w swoim PiS-ie – skonstruował partię wodzowską, grzecznie milczącą w oczekiwaniu na jedynie słuszne decyzje kierownictwa, chętną do oklasków, ale niezdolną do kłopotliwych pytań. Z tej perspektywy słuszne jest hasełko P.T. Symetrystów: „PiS czy PO – jedno zło!" Ale tylko z tej.
Uśpił jeszcze mocniej, powierzając kierownictwo z chwilą objęcia tronu w Brukseli pani tyleż miłej, co nieudolnej. Dlatego nie obudził Platformy ani zimny prysznic podwójnie przegranych wyborów (prezydenckich i parlamentarnych), ani oklapnięcie protestów przeciw łamaniu praworządności w ostatnich latach. Jakby wspomnienie ciepłej wody w kranie uśmierzało chłód rzeczywistości i przejmująco lodowatych kąpieli kolejnych przegranych. Dlatego obiecanki Schetyny były kolejną dawką leków usypiających: przyrzeczeniem jeszcze hojniejszego rozdawnictwa nie pozyska się już jako tako obdarowanych.