Gdy w połowie kwietnia – w środku pandemii – w porządku obrad Sejmu pojawił się obywatelski projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję", wielu ludzi zaczęło się zastanawiać: dlaczego teraz? Czy Jarosław Kaczyński, wstrząśnięty zarazą, zmienił zdanie? A może to jakiś manewr wyborczy? Tymczasem nic się nie zmieniło, ustawa pojawia się w Sejmie teraz, bo PiS zajmować się nią nie chce i nie jest to żaden paradoks. Minęło od wyborów wiele dobrych miesięcy, kiedy można było sprawę tę podjąć, korzystając również ze świeżo odnowionego mandatu, a także z sukcesu innych partii głosujących wcześniej za ochroną życia – PSL i Konfederacji. Koniunktura była dobra, mandat świeży, potencjalna większość szeroka. Ale PiS tej ustawy nie chciało.