Każą nam nie doszukiwać się zbytniego realizmu w przygodach sympatycznego włamywacza. Faktycznie, serial Netfliksa nie podaje przekonującego planu obrabowania Luwru. Ale jako społeczna diagnoza jest już więcej niż realistyczny.
Arsene Lupin nie był bowiem zwykłym złodziejaszkiem. Pierwowzorem postaci stworzonej przez pisarza Maurice'a Leblanca był słynny anarchista z przełomu XIX i XX w. Marius Jacoby. Robin Hood w czerwonych rajtuzach; człowiek, który okradał burżujów, by pomagać masom. I to w tym właśnie okresie, u rozkwitu belle époque, włamywacze stali się bohaterami francuskiej wyobraźni. Okradali oni – przynajmniej wedle miejskich legend – nowobogackie, kłujące zwykłych Francuzów w oczy wille nie z żądzy zysku, ale pragnienia społecznej sprawiedliwości. Nie tyle podważali porządek prawny, ile przywracali właściwy porządek rzeczy. Arsene Lupin był tak naprawdę bohaterem o tysiącu twarzy, literackim uosobieniem nastrojów ludu.
Podobnie serial Netfliksa jest tylko odpowiedzią na wywołane przez ruch Black Lives Matter emocje. Ton, dla którego fantastycznym, fabularnym schematem jest opowieść o francuskim włamywaczu, pobrzmiewał już przecież głośno i powszechnie niecały rok temu. Przy okazji zamieszek, kradzieży i wszelkich naruszeń porządku prawnego, do jakich dochodziło podczas antyrasistowskich protestów. W chórze tym zresztą jak rzadko zgodnym głosem zabrzmiały obok siebie języki angielski i francuski.
Współczesny Lupin to potomek senegalskich emigrantów. W rolę serialowego włamywacza wciela się najpopularniejszy ze wszystkich czarnoskórych aktorów znad Loary Omar Sy. Dokładnie dziesięć lat temu jego przesympatyczna twarz stała się za sprawą filmu „Nietykalni" symbolem zbliżenia i nadziei na zgodę między starą Francją a jej nową, ale coraz liczniejszą siostrą. No cóż. Nastroje się zmieniły, role muszą podążać ich śladem.