W 2015 roku z mymi współpracownikami przeprowadziliśmy niezwykłe badanie: rozmówcami byli ludzie, którzy 34 lata wcześniej uczestniczyli w innym, słynnym badaniu profesora Alaina Touraine’a nad ruchem społecznym Solidarności. Próbowaliśmy powtórzyć tamto badanie, a jego głównym pytaniem było: na ile ideały i cele Solidarności zostały zrealizowane przez tzw. transformację ustrojową? Trwała wówczas kampania wyborcza 2015 roku, lecz czy byli to zwolennicy PiS-u, czy entuzjaści transformacji, gorąco wspierający PO, to formułowali podobne zarzuty wobec polityków – także „swoich”. Można wyrazić je prosto: głos obywateli właściwie się nie liczy dla polskich polityków, poza kampanią wyborczą. Czuło się gorycz i pragnienie, by powrócił duch demokracji, opartej na obywatelskiej debacie.
Jakie było główne pragnienie obywateli, tak tłumnie idących na wybory 15 października?
Piszę o tym, bo obywatelskie ożywienie, jakie zaczęło się już w lecie 2023 w związku z jesiennymi wyborami wydało swój niezwykły plon. Liczne środowiska i grupy obywateli uwierzyły, że wybór demokratycznej opozycji dla pokonania coraz bardziej autorytarnego PiS-u daje możliwość ustanowienia nowych reguł demokratycznych. Nie chodziło o prosty powrót do tego, co było „demokracją” przed 2015 rokiem, lecz odrodzenie, odświeżenie systemu demokratycznych rządów w państwie. Tak też przemawiali politycy, na czele z Donaldem Tuskiem, którego niezwykle pracowite dwa lata nieustannych spotkań, zanim jeszcze rozpoczęła się oficjalna kampania wyborcza, przyniosły wspaniały rezultat. Kiedy wspomniałem o goryczy, z jaką wypowiadali się aktywiści Solidarności o naszej demokracji, to właśnie chodziło im o deficyt obywatelskości. I o wypełnienie tego deficytu żywą treścią, czyli włączenie obywateli w większym stopniu w sam proces decyzyjny polityków. I takie było główne pragnienie obywateli, tak tłumnie idących na wybory 15 października.
Czytaj więcej
Liderzy Prawa i Sprawiedliwości przedstawili pytania referendalne, na które mają odpowiedzieć Polacy przy okazji październikowych wyborów. Wszystkie dotyczą fundamentów bytu państwowego, a odpowiedzi rozstrzygną, jaka będzie Polska w przyszłości.
Inaczej mówiąc chodziło o ustanowienie nowych stosunków między obywatelami a politykami jako ich reprezentantami. A więc o to, aby wybrani do władzy – zarówno na poziomie parlamentu, jak i rządu – stawiali na pierwszym miejscu interes i głos obywateli. Aby to obywatele nie tylko byli dobrze informowani o planach rządzących, ale aby to najpierw dyskusja z obywatelami, dyskusja ukazująca rzeczywiste potrzeby i pragnienia ludzi, była podstawą decyzji i działań polityków. Oznaczało to także odrodzenie sensu słowa „polityka” czy „polityczny” jako taki, który dotyczy sytuacji i interesów wspólnoty obywatelskiej, którą organizuje państwo. Polityka w tym sensie zawiera niepodważalny element powszechnej debaty, w której uzgadnia się wspólne podstawowe interesy i wartości, cele i sposoby realizacji dobra wspólnego, mówiąc podniośle. Było to niewyrażone wprost przeciwstawienie się „polityce” jako grze partyjnej, grze partyjnych interesów w walce o władzę i zakres własnego, partyjnego działania. W tak rozumianej polityce interesy obywateli są tylko kartą przetargową, również w grze z samymi obywatelami, czego skutki mamy dziś dramatycznie widoczne. Wydawało się, że po zwycięstwie wyborczym partii demokratycznej opozycji sprawy pójdą w tym kierunku. Donald Tusk przez pierwsze miesiące rządów powtarzał bardzo często, że pamięta, jak wielkie zobowiązanie ma jego rząd wobec obywateli, którzy go wybrali. Przypominał, że on i wszyscy politycy demokratycznej nowej władzy muszą pamiętać o obywatelach i ich głosie.
Z jaką demokracją mamy do czynienia obecnie – za rządów Donalda Tuska?
Możemy teraz, gdy minęło wiele miesięcy od wyborów i ponad pół roku nowego Sejmu i rządu, zadać pytanie: z jaką demokracją mamy do czynienia obecnie? Mam wrażenie, że ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że obywatele nie są zadowoleni z sytuacji, jaka panuje w odbudowującej się demokracji. Na pewno pierwszym zadaniem nowej władzy jest rozliczenie poprzedników, którzy zgodnie z założeniami swej ideologii łamali zasady demokratyczne i przemieniali je w coraz bardziej widoczne struktury monopartyjnego państwa, w dodatku państwa zorganizowanego okradania obywateli przez uprzywilejowanych członków rządzącej partii. Proces rozliczania toczy się dla wielu zbyt powoli, jednak trzeba przyznać, że ostatnio nieco przyspieszył. Pojawiły się konkretne oskarżenia i otwarcie prawnych dróg dochodzenia prawdy i sprawiedliwości. Ale…