Albo zasiądziemy za stołem, gdzie rozstrzygają się losy świata, albo wejdziemy w skład menu dla innych: Chińczyków, Rosjan, Amerykanów – mówi „Rzeczpospolitej” Sandro Gozi, eurodeputowany i kandydat na przewodniczącego Komisji Europejskiej liberałów z klubu Odnowić Europę.
Od wejścia w życie traktatu w Lizbonie 15 lat temu przywódcy Wspólnoty robili, co mogli, aby nie rozstrzygać tego dylematu. Nie chcieli otwierać traktatów europejskich. Obawiali się, że w takim przypadku proces negocjacji w ramach tzw. konwentu wymknie się spod kontroli. Każdy kraj będzie przecież mógł wówczas wysunąć własne postulaty i zażądać ich spełnienia w zamian za akceptację naprawdę niezbędnych reform. Takie są przecież reguły gry, gdy obowiązuje jednomyślność.