W przełomowym roku 1989, kiedy jeszcze sterczał mur berliński, ale w Warszawie już rządził gabinet Tadeusza Mazowieckiego, zostałem zaproszony do udziału w chyba pierwszym zbiorowym wyjeździe do Niemiec (wtedy jeszcze RFN) dziennikarzy, którzy właśnie wyszli z podziemia. Kogóż tam nie było, jak różnie ułożyły się nasze dalsze losy i poglądy… Ale wtedy wszyscy nosili – dozwolone nareszcie – znaczki Solidarności i wszystkich rozpierała nadzieja na nowy, wspaniały świat wyłaniający się po zwycięstwie nad „imperium zła”.
Dyplomacja wyzwań: NATO i akceptacja nowego punktu widzenia
Jedna z dyskusji z niemieckimi gospodarzami dotyczyła losu dzielących Europę sojuszy wojskowych: NATO i Układu Warszawskiego. „Powinny zostać jak najszybciej rozwiązane!” – zakonkludowałem swoje wystąpienie. Dostałem brawa, ale w chwilę później wziął mnie na stronę – dzisiaj już dawno zmarły – Kazimierz Dziewanowski, ochrzanił przykładnie i rzekł: „zobaczysz, że wkrótce będziemy w NATO”. Jeszcze wtedy nie przypuszczałam, że za kilka miesięcy jako pierwszy ambasador wolnej Polski w USA będzie moim bezpośrednim szefem, ale miałem pewność, że się myli, nie pojmuje ducha czasu i świtającego nam „końca historii”. Jakże byłem głupi! Historia nigdy się nie kończy, a wojna zawsze pozostanie użyteczną brzytwą, której chwyta się tonący.
Czytaj więcej
Na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydent Andrzej Duda powiedział, że zaproponuje, by państwa NATO zwiększyły wydatki na obronność do poziomu co najmniej 3 proc. PKB.
Moralne zwycięstwo: Rezolucja opierająca polską obecność w NATO
Wkrótce potem – wraz z innymi polskimi dyplomatami w USA i co światlejszymi reprezentantami Polonii – usiłowałem wpłynąć na amerykańską opinię publiczną, by zrozumiała polski punkt widzenia. Większość elit była przeciwna, bo obowiązywał dogmat o „niedrażnieniu Rosji”. Ale o wiele łatwiej było ze zwykłymi ludźmi. Kiedyś umówiłem się na wstępną rozmowę z przewodniczącym (speakerem) senatu stanu Connecticut, pogadaliśmy godzinkę, coś między nami zaiskrzyło i mój gospodarz rzecze: „Wiesz, zaraz zaczyna się posiedzenie; przemów, może ich przekonasz”. Przecież to szaleństwo: brać się do tak poważnej sprawy bez przygotowania! Ale wariatom szczęście sprzyja, nie pamiętam już co im nagadałem, ale tego samego dnia senat stanowy przyjął rezolucję popierającą polską obecność w NATO. Nie miało to żadnego znaczenia prawnego, ale moralne na pewno.