Elektorat lewicy od lat należy do najbardziej odległych od PiS. Każda inicjatywa, która sprawia, iż obóz PiS ma szansę dużo stracić, przyjmowana jest w tym kręgu z aprobatą. Z zapowiedzi, które publicznie składał współprzewodniczący Nowej Lewicy Robert Biedroń, wynikało, że PO i Nowa Lewica powinny startować razem do wyborów samorządowych oraz europejskich. Podobne gesty o współpracy składał drugi współprzewodniczący Włodzimierz Czarzasty. Bardziej wstrzemięźliwi z kolei byli politycy PO, którzy jak na razie peanów na cześć lewicy nie wygłaszają. I trudno im się dziwić, bowiem partia Donalda Tuska już dawno przejęła spory elektorat dawnego SLD, a współpraca z lewicą w samorządzie od lat kwitnie, bez konieczności wspólnego startu i robienia miejsca na listach politykom lewicy. Donald Tusk, kierując się zapewne wewnętrznymi badaniami, obliczył, iż wspólny start z Lewicą nie jest mu do niczego potrzebny. Jeszcze kilka miesięcy temu takie postępowanie określone byłoby graniem na rzecz PiS.