Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i wiceszef PO, jest łączony z kontrowersyjnym i mało istotnym dokumentem z przeszłości, który stał się właśnie dla PiS przyczynkiem do tworzenia nowej osi politycznego podziału. Brzmi znajomo? To nie opis sytuacji z kartą LGBT i kampanią przed wyborami do PE w 2019 roku, które zakończyły się druzgocącym zwycięstwem PiS, ale ostatnie kilkadziesiąt godzin kampanii wyborczej w 2023 roku.
PiS za paliwo – do TikToków, wywiadów Jarosława Kaczyńskiego, przesłań do mediów i na Twittera – posłużył raport organizacji C40 Cities, do której należy Warszawa, a który dotyczy transformacji energetycznej. Zakłada walkę z ociepleniem klimatu poprzez drastyczne zmiany w stylu życia, między innymi ograniczenie konsumpcji mięsa, nabiału, zakupu ubrań czy podróży samolotem. PiS na dodatek znalazło już wypowiedź prezydenta Warszawy z Campus Polska Przyszłości, że transformacja energetyczna powinna się odbywać „szybciej”. Trzaskowski oczywiście broni się, że żadnych ograniczeń wymienionych w raporcie Warszawa nie planuje, a dokument nie był przez miasto zlecany. Politycy PO podkreślają, że temat jest „zastępczy”.
Ale toczy się kampania wyborcza. Jeśli PO chce, by jej tematem była inflacja, kwestie KPO czy cokolwiek innego, co szkodzi PiS, to niech za pomocą kampanijnych środków – które przecież doskonale zna – spróbuje taki temat narzucić. Polityka nie jest fair. To nie pojedynek z kodeksu Boziewicza, tylko starcie o przetrwanie wszystkimi metodami dopuszczonymi przez prawo.
Czytaj więcej
- Rozumiem, że prawica wolałaby rozmawiać o tym, czy w 2050 roku będą samochody spalinowe albo o mące z chrząszczy, ale tak łatwo nie będzie - zapowiedział Adrian Zandberg, współprzewodniczący partii Razem, komentując dyskusję o raporcie organizacji C40 Cities.
A dla PiS temat raportu – nawet jeśli pochodzi sprzed lat – jest wdzięczny. Po pierwsze, wpisuje się w obawy dotyczące transformacji energetycznej. Zwłaszcza obawy tych, którzy są gorzej sytuowani. Po drugie, wpisuje się w podział miasto–prowincja, który dla PiS jest idealny jako narzędzie do mobilizacji własnych wyborców. Po trzecie, to prosty temat. Łatwo redukowalny przez PiS do hasła o obronie „normalności”. I to niezależnie od tego, czy ta normalność dotyczy kwestii praw człowieka czy tego, czy na talerzu będzie kotlet. To nie jest skomplikowana historia, a polityka obecnie lubi proste uderzenia. Po czwarte, nie tylko może posłużyć do mobilizacji własnego elektoratu, ale też próby demobilizacji części segmentu wielkomiejskiej klasy średniej, która lata na wakacje do Hurghady, Wenecji i Toskanii. To oni – jeśli głosowali wcześniej na KO – mogą teraz zobaczyć nad Trzaskowskim znak zapytania i postawić sobie pytanie, czy prezydent Warszawy nie zechce zabrać im ciężko wypracowanego stylu życia, od modnych knajp i steków z Argentyny po toskańskie słońce. Po piąte, Trzaskowski wymieniany jest jako kandydat na premiera wskazany przez PO i Tuska. Dla PiS to potencjalne zagrożenie. Dlatego jakikolwiek „nowy” temat, który umożliwi uderzenie w prezydenta Warszawy, jest dla PiS bardzo korzystny. Po szóste, raport odwraca uwagę od decyzji prezydenta Dudy w sprawie KPO, która jest więcej niż niekorzystna dla PiS.