Awans Jacka Kurskiego z ul. Woronicza w Warszawie aż do Waszyngtonu nie budzi już emocji. Nie mniejszym wyczynem było kiedyś katapultowanie wójta Pcimia do gabinetu szefa największej i najbogatszej firmy w Polsce. Jednak osiągnięcia, które nowy wicedyrektor wnosi w wianie do Banku Światowego, są bardziej spektakularne: „dziadek z Wehrmachtu” zmienił na korzyść PiS-u wynik wyborów w 2005 roku, ale propagandysta zapomniał, że stary Józef Tusk nie wstąpił do Wehrmachtu ochotniczo, tylko przymusowo, tak jak inni Kaszubi czy Ślązacy. Przy najbliższej okazji zmienił front i do domu wrócił w polskim mundurze. Mało komu udało się jednym kłamstwem napluć w twarz tylu Polakom z zachodniego pogranicza.
W dziedzinie walki z klerykalizmem Kurski sięgnął jeszcze dalej: nic tak nie ośmieszyło polskich biskupów, jak unieważnienie małżeństwa, które dochowało się już dorosłych dzieci, i powtórny ślub ich tatusia w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Powiadają wprawdzie, że Bożego Miłosierdzia nie należy nadużywać, ale takie doświadczenie bardzo przyda się w Banku Światowym – który, jak wiadomo, jest instytucją zależną od Gatesa, Sorosa, Rotschilda i Belzebuba oraz innych żydów, zajmując się deprecjonowaniem naszej świętej wiary i takiejże tradycji. Z tej perspektywy zwycięstwo Kurskiego jest bezapelacyjne i długo poczekamy na podobne osiągnięcia.
Czytaj więcej
Jacek Kurski na wysokim stanowisku w Banku Światowym może zaszkodzić Polsce, m.in. wizerunkowo – ekonomiści w komentarzach nie szczędzą cierpkich słów.
Ci, którzy mają nadzieję, że wraz z powrotem do władzy dzisiejszej opozycji ustaną podobne skandale, grzeszą naiwnością. A co niby zrobi ta opozycja z rzeszą aktywistów wygłodniałych przez osiem lat przymusowego postu? Jak ich usatysfakcjonuje, jak utuli? Każdą bowiem władzę obsiadają – jak muchy ścierwo – żądni posad i kasy politycy drugiego, a pewnie i trzeciego szeregu. Kto przypuszcza, że po przyszłorocznych wyborach będzie inaczej, powinien zająć się hodowlą róż, a nie polityką.
Owszem, byli naiwni, którzy 20 lat temu wierzyli, że kres procederowi położy dobra ustawa o służbie cywilnej. Wprowadził ją lewicowy rząd Cimoszewicza, prawicowy rząd Buzka jeszcze starał się przestrzegać, ale następcy już nie mieli hamulców. Pozostały tylko muchy ścierwojady.