Najbardziej korzystne wydaje się – z punktu widzenia prezesa PiS – pójście na przedterminowe wybory. Sytuacja gospodarcza kraju pogarsza się z każdym miesiącem, rezerwy – dzięki którym możliwe były wieloletnie transfery społeczne – kończą się, zbliża się załamanie w finansach publicznych oraz – związane z tym – pogorszenie nastrojów społecznych.
Lepiej już nie będzie – dla zwykłych ludzi, ale także dla rządzących. Dodatkowo – od kilku miesięcy Łukaszenko i Putin dostarczają PiS „politycznego złota”, jakby powiedział Mateusz Morawiecki. Chodzi oczywiście o wcześniejszy kryzys na granicy białoruskiej oraz obecną agresję rosyjską na Ukrainę. Oba te tragiczne zjawiska spychały na dalszy plan sprawy gospodarcze, rosnącą inflację i postępującą drożyznę, a także wywoływały „efekt flagi” (choć zapewne mniejszy, niż rządzący by sobie życzyli). Łatwo sobie wyobrazić, o czym byśmy dzisiaj dyskutowali oraz jakie byłyby notowania PiS, gdyby nie dramatyczne wydarzenia na wschód od nas. Lepszego momentu na konfrontację z opozycją już Kaczyński mieć nie będzie.