Prawie równo miesiąc temu, 8 lipca, prezydent Joe Biden oświadczył, że wycofywanie wojsk USA z Afganistanu przebiega zgodnie z planem i że przejęcie władzy przez taliban wcale nie jest nieuniknione. W tamtej chwili najbardziej pesymistyczne prognozy zakładały, że rząd Aszrafa Ghaniego utrzyma się co najmniej przez pół roku. Jest oczywiste, że plan wycofywania amerykańskich sił zbrojnych z Afganistanu był oparty na błędnych założeniach, analizy dokonane przez stosowne służby były fałszywe, a nad całym procesem brakowało należytego nadzoru. Gen. Mark Milley, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, przyznał, że żaden scenariusz nie przewidywał tak szybkiego rozkładu armii afgańskiej i rozpadu proamerykańskiej władzy.
A przecież zaledwie siedem lat temu wyszkolona i wyposażona prze USA armia iracka rozsypała się w drobny mak pod ciosami samozwańczego Państwa Islamskiego. Nie po raz pierwszy okazało się, że dziesiątki miliardów dolarów wydawane co roku na finansowanie działań CIA, NSA i podobnych im instytucji nie przynoszą wielkiego pożytku – raczej wprost przeciwnie, doprowadzają do sytuacji, w których wizerunek i prestiż Ameryki są narażone na szwank.
Co więcej, wszystkie podstawowe decyzje były podejmowane bez konsultacji z sojusznikami, a zatem zaprzeczały podstawowemu hasłu obecnej administracji, że „America is back", czyli, że Stany Zjednoczone odcinają się od izolacjonistycznej polityki Donalda Trumpa i powracają do tradycji ścisłej współpracy z aliantami. Po upadku Kabulu jedynym zagranicznym przywódcą, z którym osobiście rozmawiał prezydent Joe Biden, był premier Boris Johnson.
Wizerunek i prestiż
Ewakuacja personelu amerykańskiej ambasady w Kabulu, połączona z pospiesznym niszczeniem dokumentów, i niedokończony program przerzutu tysięcy byłych afgańskich współpracowników armii amerykańskiej stworzyły obraz chaosu i przywołały pamięć uprzednich sytuacji, gdy Waszyngton pozostawiał na lodzie ludzi mu przyjaznych, nawet tych, którzy ryzykowali życie w obronie amerykańskich interesów.
Powagi sytuacji dodały zdjęcia tłumów czepiających się startujących amerykańskich samolotów na lotnisku w Kabulu. Przywołały one obrazy podobnych wydarzeń w 1975 r., gdy upadał Sajgon, stolica Wietnamu Płd.