Stan polskiego szkolnictwa wyższego jest fatalny. Wystarczy wyjechać kilkaset kilometrów na zachód, żeby wyleczyć się ze snów o potędze. Polskim uniwersytetom przydałaby się reforma równie jakobińska z ducha co ta, którą w latach 1777 – 1780 zafundował Akademii Krakowskiej 27-letni wówczas Hugo Kołłątaj.
Dziś niczego już nie osiągniemy metodami ewolucyjnymi. Konieczne są prawdziwie radykalne – a więc i bolesne – zmiany. Jeśli się one wkrótce nie dokonają, może być bardzo źle. Kończą się bowiem wszystkie zasoby kluczowe dla dobrego rozwoju szkół wyższych. Studentów jest coraz mniej, profesorowie się starzeją, biblioteki przypominają raczej antykwariaty, a laboratoria skanseny. Wybitne postacie, prace i badania są raczej wyjątkami od reguły.
Najlepsi polscy studenci nie będą długo czekać. Pozostając w kraju, marnują talent, podczas gdy na Zachodzie czekają na nich wysokie stypendia, wygodne akademiki i pełne, zinformatyzowane biblioteki. Co więcej, ci, którzy będą chcieli wrócić do ojczyzny, raczej nie spotkają się z miłym przyjęciem na rodzimych uczelniach i sami zmusimy ich do pracy dla cudzych interesów.
Polska potrzebuje dziś myślenia w kategoriach systemów innowacji. Celem wszystkich sektorów działania państwa jest stworzenie przyjaznego otoczenia dla rozwoju innowacyjności zarówno w zakresie produkcji oraz usług, jak i samej polityki publicznej. Należy podkreślić, że reforma samych tylko uczelni niewiele zmieni, jeśli wszystko inne pozostanie takie samo. Chodzi zatem o stworzenie warunków sprzyjających twórczym, oddolnym działaniom – doskonaleniu i rozprzestrzenianiu najlepszych praktyk. Paradoksalnie jednak ustanowienie takiego otwartego systemu wymaga centralnej inżynierii. Wprowadzenie w Polsce systemowej polityki innowacyjności byłoby w istocie dla polskiego państwa zmianą rewolucyjną – prawdziwym skokiem cywilizacyjnym.
Innymi słowy, reforma taka jest pokoleniowym wyzwaniem dla polityków, przed którymi stoi dziś wielkie zadanie bycia realnymi liderami zmian. Jednym z podstawowych warunków dokonania głębokich reform jest prowadzenie ich przez kogoś, kto jest mentalnie niezależny od polskiego środowiska naukowego.