Sprawę z pogranicza psychiatrii i polityczności, schizofrenii i funkcjonowania państwa. Państwa pozbawionego swojego mózgu i dręczonego przez to omamami nieistniejących zagrożeń, a nieświadomego prawdziwych niebezpieczeństw. Organizmu, który jest nie tyle ślepy na to, co dzieje się wokół niego, ile patrzy na świat setkami par skupionych na wąskich obszarach oczu i zdobytą w ten sposób wiedzę przesyła do setek podejmujących decyzje ośrodków. Ale nie ma miejsca, organu, który cały ten chaos informacji i impulsów byłby w stanie połączyć, zrozumieć i znaleźć nań odpowiedź. Nie ma tego, czym w organizmie ludzkim jest mózg.