Te zagadnienia były osią debaty „Jak na wyzwania dla biznesu związane z epidemią Covid-19 odpowiadają dyrektorzy finansowi?", zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą" i Instytut Rachunkowości Zarządczej CIMA (The Chartered Institute of Management Accountants).
Jakub Bejnarowicz, dyrektor regionalny na Europę CIMA, wskazał, że pandemia zaburzyła wszystkie elementy dotychczasowych strategii firm. – Liderzy organizacji zajmują się zarządzaniem ryzykiem i w naturalny sposób antycypują zagrożenia. Natomiast to, co się wydarzyło, przewidziało niewiele organizacji. W wymiarze strategicznym obecna sytuacja wymaga dynamicznego dostosowywania zasobów, działań, do zmieniających się okoliczności biznesowych – ocenił.
– Sytuacja wymagała jeszcze większego zaangażowania ze strony liderów, także liderów w finansach. Np. w przypadku firm produkcyjnych była to kwestia zaburzenia łańcuchów dostaw. Wymagała ona szybkiej reakcji ze strony zarządów i dyrektorów finansowych w kontekście zapewnienia ciągłości działań biznesowych. Ale bardzo negatywne zmiany nastąpiły też w kontakcie z odbiorcą, klientem. W wielu przypadkach organizacje musiały zmienić sposób dostarczania produktu, postawić na kanały online. W wielu przypadkach było też tak, że popyt był znacznie niższy od przewidywań z początku roku. Pociągało to za sobą konieczność przemodelowania strategii, ryzyka i dopasowania aktualnych zasobów do sytuacji – podkreślił Jakub Bejnarowicz. Firmy musiały przyjrzeć się wykorzystaniu przestrzeni biurowej w sytuacji przejścia na pracę zdalną, która także wymusiła przemodelowanie pracy z podległymi działami.
Modyfikacja planów
Wojciech Wieroński, CFO Dr.Max Polska i członek Rady CIMA, zaznaczył, że nastanie pandemii oznaczało konieczność zmiany planów firmy. Zmiany miały trzy wymiary.
– Spotkała nas nowa rzeczywistość. Po pierwsze, musieliśmy zadbać o pracowników. W branży farmaceutycznej nasi pracownicy nawet w czasie lockdownu byli na pierwszej linii. Musieli zapewnić nam wszystkim dostęp do leków, zwłaszcza na choroby chroniczne. Po drugie, dużo mówiło się, że zagrożone są łańcuchy dostaw, a wiele substancji czynnych w naszej branży pochodzi z Chin i Indii. To wywoływało dużą niepewność na rynku. Musieliśmy zapewnić dostępność leków. Na szczęście potem okazało się, że te obawy były na wyrost – powiedział Wojciech Wieroński. – Jednak w marcu nikt tego nie wiedział. Priorytetem stało się zabezpieczenie leków. Dla dyrektora finansowego oznaczało to dużą inwestycję w kapitał obrotowy, w zapasy, aby móc zapewnić dostępność potrzebnych produktów na okres, który był trudny do przewidzenia – dodał.