Wóz z końmi się utopił, potrzebny program przeciwpowodziowy. Ale i lokalny rozsądek

Rozmawiając o programie ochrony przed skutkami powodzi mieszkańców Dolnego Śląska i Opolszczyzny, warto zastanowić się nad wprowadzeniem rozwiązań potrzebnych w całym kraju.

Publikacja: 26.02.2025 04:38

Zniszczony podczas powodzi most Złotostocki w Lądku Zdroju

Zniszczony podczas powodzi most Złotostocki w Lądku Zdroju

Foto: PAP/Krzysztof Ćwik

Gdy w czerwcu 2020 r. deszcz padał prawie codziennie przez trzy tygodnie, nie myślałam, że do punku głosowania na moim Podkarpaciu (pierwsza tura wyborów prezydenckich) będę szła przez popowodziowy szlam. W przeddzień wyborów chmury i ulewy zjawiły się gwałtownie, jedna po drugiej. Burze trwały tylko dwie–trzy godziny, ale ziemia nie przyjmowała wody jeszcze przed nimi. Gleba, choć to glina, była miękka. Stopy w niej grzęzły.

W czasie burz woda lała się przez komin na podłogę, a obok domu zaczęły ze wzgórza płynąć dwa rwące strumienie, szerokie na dwa metry. Jeden pod tarasem. Po dwóch godzinach uspokoiło się, ale sąsiedzi w domach położonych najniżej we wsi mieli już w mieszkaniach wodę po parapet. Podobnie jak kilka tysięcy innych mieszkańców Podkarpacia. Moja chałupa szczęśliwie nie spłynęła w dół, choć myśl o tym, że mogłaby, gdyby strumień – ten spod tarasu – przesunął się o kilkadziesiąt centymetrów, przeraża mnie do dzisiaj. Ponoć poprzednia taka powódź była 15 lat wcześniej...

Trzeba przed skutkami powodzi chronić Dolny Śląsk...

Moje wspomnienie jest jednak mało znaczącym epizodem w porównaniu z tym, co nazbyt często zdarza się na Dolnym Śląsku. Od ostatniej powodzi w Kotlinie Kłodzkiej nie minęło jeszcze pół roku, a mimo to nadal w serwisach społecznościowych ludzie pokazują istniejące tam do dziś zniszczenia, puste domu, napisy z ostrzeżeniami, że budynek grozi zawaleniem. Tak jakby się dziwili, że wszystko nie wygląda tak jak jeszcze w sierpniu, przed powodzią. Rząd i Wody Polskie właśnie przedstawiają program redukcji zagrożeń powodziowych. To propozycje, które jeszcze będą konsultowane, a wariantów rozwiązań jest kilka.

Czytaj więcej

Rząd zasypie powódź pieniędzmi. 4 mld zł mają zapobiec kolejnej powodzi tysiąclecia

Wydaje się, że szkielet działań powinien być niezmienny: rozbudowa sieci stacji meteorologicznych i wodowskazowych, budowa zbiorników retencyjnych, przygotowanie tzw. zbiorników suchych, zapewnienie terenów na naturalne rozlewiska, brak zgody na budowanie na terenach zalewowych lub takich, które kiedyś nimi były.

Część inwestycji wymagać będzie wykupu gruntów czy – to najtrudniejsze społecznie – przesiedlenia mieszkańców. To ostatnie kojarzy się nieprzyjemnie, ale mamy – na szczęście – doświadczenie budowy zbiornika raciborskiego i pozytywny przykład programu współpracy władz centralnych, lokalnych i lokalnej społeczności przy przenosinach mieszkańców dwóch wsi: Ligota Tworkowska i Nieboczowy. Można z niego skorzystać.

...ale także resztę kraju

Koszt działań przedstawiony w bieżącym programie oszacowany jest na 4 mld zł. Choć to spora kwota, to w porównaniu ze skutkami poprzednich klęsk – niewielka. Koszty wielkiej powodzi z 1997 r. wyniosły ponad 12 mld zł (po uwzględnieniu inflacji ponad 34 mld zł), ostatniej – 11 mld zł. Jeszcze pod koniec września w jednej z komisji sejmowych mówiono o ok. 70 mld zł potrzebnych do realizacji inwestycji przeciwpowodziowych w całym kraju.

Propozycja obecnego programu rządu skoncentrowana jest na zlewni Nysy Kłodzkiej. Ale rozmawiając o planie ochrony mieszkańców Dolnego Śląska i Opolszczyzny przed skutkami powodzi, warto wprowadzić rozwiązania potrzebne w całym kraju. To choćby wyznaczenie przez samorządy terenów, gdzie nie będzie możliwe budownictwo mieszkaniowe. To wyzwanie, które nigdy nie zostało kategorycznie wyartykułowane ani zrealizowane.

Gdy o tym myślę, przypomina mi się starsza pani, która wskazując na piękne osiedle domów jednorodzinnych niedaleko wału wiślanego w Warszawie, opowiadała: – A tu przed wojną w stawie zatonął woźnica, dwa konie i wóz. Mój znajomy, który kupił dom na tym osiedlu m.in. ze względu na piękne widoki na rzekę, przyznał po jakimś czasie, że dom sprzedał, bo ściany pękały, a taras się zapadł. Przed kupnem nie zainteresował się ani historią, ani geologią tego miejsca. 

Gdy w czerwcu 2020 r. deszcz padał prawie codziennie przez trzy tygodnie, nie myślałam, że do punku głosowania na moim Podkarpaciu (pierwsza tura wyborów prezydenckich) będę szła przez popowodziowy szlam. W przeddzień wyborów chmury i ulewy zjawiły się gwałtownie, jedna po drugiej. Burze trwały tylko dwie–trzy godziny, ale ziemia nie przyjmowała wody jeszcze przed nimi. Gleba, choć to glina, była miękka. Stopy w niej grzęzły.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Tabu nienaruszalności 800+ runęło
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Kolejny kraj kupi więcej polskich Piorunów?
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Drastyczny koniec dywidendy pokoju, czyli powrót do normalności
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Trzy wspólne lata. Bardziej na dobre niż na złe
Materiał Promocyjny
Potrzebne są pilne ustalenia z KOWR w sprawie dalszych losów dzierżawy gruntów
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Wybory w Niemczech – kto naprawi niemiecką maszynę?