Gdy w czerwcu 2020 r. deszcz padał prawie codziennie przez trzy tygodnie, nie myślałam, że do punku głosowania na moim Podkarpaciu (pierwsza tura wyborów prezydenckich) będę szła przez popowodziowy szlam. W przeddzień wyborów chmury i ulewy zjawiły się gwałtownie, jedna po drugiej. Burze trwały tylko dwie–trzy godziny, ale ziemia nie przyjmowała wody jeszcze przed nimi. Gleba, choć to glina, była miękka. Stopy w niej grzęzły.
W czasie burz woda lała się przez komin na podłogę, a obok domu zaczęły ze wzgórza płynąć dwa rwące strumienie, szerokie na dwa metry. Jeden pod tarasem. Po dwóch godzinach uspokoiło się, ale sąsiedzi w domach położonych najniżej we wsi mieli już w mieszkaniach wodę po parapet. Podobnie jak kilka tysięcy innych mieszkańców Podkarpacia. Moja chałupa szczęśliwie nie spłynęła w dół, choć myśl o tym, że mogłaby, gdyby strumień – ten spod tarasu – przesunął się o kilkadziesiąt centymetrów, przeraża mnie do dzisiaj. Ponoć poprzednia taka powódź była 15 lat wcześniej...
Trzeba przed skutkami powodzi chronić Dolny Śląsk...
Moje wspomnienie jest jednak mało znaczącym epizodem w porównaniu z tym, co nazbyt często zdarza się na Dolnym Śląsku. Od ostatniej powodzi w Kotlinie Kłodzkiej nie minęło jeszcze pół roku, a mimo to nadal w serwisach społecznościowych ludzie pokazują istniejące tam do dziś zniszczenia, puste domu, napisy z ostrzeżeniami, że budynek grozi zawaleniem. Tak jakby się dziwili, że wszystko nie wygląda tak jak jeszcze w sierpniu, przed powodzią. Rząd i Wody Polskie właśnie przedstawiają program redukcji zagrożeń powodziowych. To propozycje, które jeszcze będą konsultowane, a wariantów rozwiązań jest kilka.
Czytaj więcej
Ponad 4 mld zł chce wydać rząd na to, by na Dolnym Śląsku nie powtórzyła się powódź w tak destrukcyjnej skali. Ryzyka nie unikniemy, ale można uodpornić na nie mieszkańców, budynki i teren. Na budżet złożą się Bank Światowy, UE i podatnicy.
Wydaje się, że szkielet działań powinien być niezmienny: rozbudowa sieci stacji meteorologicznych i wodowskazowych, budowa zbiorników retencyjnych, przygotowanie tzw. zbiorników suchych, zapewnienie terenów na naturalne rozlewiska, brak zgody na budowanie na terenach zalewowych lub takich, które kiedyś nimi były.