Bogusław Chrabota: Popieram Pełczyńską-Nałęcz. Musimy podnosić wiek emerytalny

Jeśli nie podniesiemy wieku emerytalnego, wpędzimy Polskę w kłopoty. Problem tylko w tym, że PiS używa tej sprawy jak bejsbolowego kija na Donalda Tuska.

Publikacja: 09.08.2024 04:30

Bogusław Chrabota: Popieram Pełczyńską-Nałęcz. Musimy podnosić wiek emerytalny

Foto: Adobe Stock

Od kilku dni trwa burza wokół minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz po jej słowach o konieczności podniesienia w przyszłości wieku emerytalnego. Można by sądzić, że to efekt sezonu ogórkowego, a sprawa nie jest godna takiego echa. Ale nic bardziej mylnego. Pełczyńska-Nałęcz dotknęła bowiem tematu tabu; sprawy, o którą potknął się przed laty rząd Donalda Tuska i dzięki której złapał wiatr w żagle Jarosław Kaczyński.

Czytaj więcej

Podniesienie wieku emerytalnego. "Gospodarka domaga się takiego ruchu"

Dlaczego trudno podnieść wiek emerytalny? PiS straszy tym przy każdych wyborach

To właśnie wtedy, w 2012 roku, po niezbędnej dla zdrowia polskiej gospodarki reformie i jej fatalnemu komunikowaniu, PiS uczynił ze sprawy wieku emerytalnego jeden z ważnych punktów swojego programu wyborczego. Co więcej, po przejęciu władzy właśnie na dotrzymaniu m.in. tej obietnicy skonstruował mit o politycznej sprawczości i występowaniu w interesie prostych ludzi; późniejsze transfery socjalne były tylko efektowną „kropką nad i”.

Sprawa zresztą nie umarła; tym, że Tusk powróci do tej „nieludzkiej” reformy, straszono Polaków przy okazji każdych kolejnych wyborów. Paradoks polega na tym, że w tej narracji nie chodziło o emerytalną przyszłość Polaków czy kondycję rynku pracy, tylko o przejęcie władzy. To zresztą cecha rozpoznawcza wszystkich populistów – żerują na ludzkich fobiach i rzadko kiedy wiążą polityczne deklaracje z odpowiedzialnością.

Czytaj więcej

Strażnika w postaci „wieku emerytalnego” najłatwiej jest postawić

Co kierowało Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz: rozsądek czy polityka?

Wracając do Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, nie wiem, czy za jej słowami stał rozsądek, czy tylko polityka, ale oba motywy do mnie przemawiają. Wszyscy eksperci mający pojęcie o systemie emerytalnym świetnie wiedzą, że status quo w tej dziedzinie jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Ludzie żyją coraz dłużej, społeczeństwo się starzeje i przy tak niskiej stopie urodzeń w nieodległej przyszłości nie będzie komu pracować na świadczenia dla emerytów. Pewną nadzieję niesie automatyzacja procesów wytwórczych, ale nie ma żadnej pewności, że owe 1,7 pracującego na jednego emeryta w 2050 roku zapewni właściwy balans między płacą a świadczeniem emerytalnym.

Osobną sprawą jest rynek pracy. Już dziś dotyka go ponadmilionowa luka, a zapełnienie jej migrantami z różnych względów będzie coraz trudniejsze. Dlatego ciężko się nie zgodzić z diagnozą minister funduszy i polityki regionalnej. Poratować nas może tylko dłuższa praca przedwczesnych emerytów.

Czy da się już dziś poprawić system emerytalny? Na przeszkodzie stoi wmówiony Polakom absurd

Problem w tym, że populiści od Kaczyńskiego przekonali Polaków, że każda zmiana obecnych przepisów jest skazywaniem ludzi na „pracę do śmierci”. To oczywisty, obrażający ludzką inteligencję absurd, ale brzmi całkiem atrakcyjnie. Zmiany więc, choć konieczne, będą trudne i zajmą lata.

Bez wątpienia trzeba zacząć od motywowania ludzi do dłuższej aktywności zawodowej i solidnego karania tych, którzy siłą wypychają pracowników na emeryturę. Więcej ze względu na dokonaną na Polakach dewastację mentalną dziś zrobić się nie da, ale w kolejnych politycznych sezonach trzeba temat potraktować poważniej. 

Czytaj więcej

Robert Gwiazdowski: Czy PO podniesie wiek emerytalny? Bo że powinna, to oczywiste

Czy da się uratować Polskę 2050? Podniesienie wieku emerytalnego to postulat, który wielu przekona do tej partii

A teraz czysta polityka, choć nie sądzę, żeby tylko ten motyw kierował wiceprzewodniczącą Polski 2050. Otóż trudno nie mieć wątpliwości, że Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz ma coraz bardziej bolesną świadomość, iż partia, dzięki której trafiła do Sejmu, staje się powoli wydmuszką. Innymi słowy, rozpuszcza się jak kostka cukru we wrzątku polityki. Może ją uratować tylko jakiś rzut na taśmę. Czytelny program, elementarna tożsamość. Może wyciągnięcie z piwnicznej izby Ryszarda Petru, a jak pryncypał nie pozwoli, to kilka przynajmniej, adresowanych do jakiejś grupy celowej sensownych postulatów.

Podniesienie wieku emerytalnego może być jednym z nich. Mnie i pewnie wielu czytelników „Rzeczpospolitej” może do wiary w sens istnienia Polski 2050 przekonać.

Od kilku dni trwa burza wokół minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz po jej słowach o konieczności podniesienia w przyszłości wieku emerytalnego. Można by sądzić, że to efekt sezonu ogórkowego, a sprawa nie jest godna takiego echa. Ale nic bardziej mylnego. Pełczyńska-Nałęcz dotknęła bowiem tematu tabu; sprawy, o którą potknął się przed laty rząd Donalda Tuska i dzięki której złapał wiatr w żagle Jarosław Kaczyński.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację