Od 7 listopada hotele borykają się z drugim lockdownem, który nie zakończy się – jak dla galerii handlowych – z końcem listopada. Początek roku nie zapowiada się lepiej, ferie mają być dla całej Polski w jednym terminie, ograniczenia dla hoteli nie znikną. Jak sobie radzicie?
Z powodu wiosennego i jesiennego lockdownu branża pół bieżącego roku będzie działać praktycznie bez przychodów, a w okresie między zamknięciami wcale nie było łatwo. Obiekty w typowo wypoczynkowych kurortach miały nieco lepiej, ponieważ wakacje były w miarę udane: lipiec był słabszy rok do roku, a sierpień porównywalny: hurraoptymizm niektórych hotelarzy i włodarzy miejscowości wypoczynkowych był naiwny.
Obecnie obłożenie jest znikome, bez lockdownu popyt też byłby niski, ale moglibyśmy pokryć przynajmniej część kosztów. Całkowicie odpłynęli goście zagraniczni – i tak pozostanie, dopóki nie ustabilizuje się sytuacja z liczbą zakażeń w Polsce. Myślę, że źle rozegrano kwestię bonu turystycznego. Był on bardziej świadczeniem socjalnym niż wsparciem dla hotelarzy. W wakacje ludzie i tak skorzystaliby z oferty wypoczynkowej, bon powinien być promowany właśnie w okresie po wakacjach, aby wesprzeć branżę. Tymczasem nie jest, a zamiast tego zaostrzane są ograniczenia. To nic innego, jak wbijanie kolejnego gwoździa do trumny polskiej turystyki. Naprawdę nie wiem, jak to skomentować i na czym polega ta gra.
W bólach rodzi się tarcza 6.0. W wersji, która wyszła do Senatu, dla hoteli wsparcia tam nie przewidziano. Jakiej pomocy oczekiwalibyście?
Realnej. Dziś jesteśmy karani za to, że jesteśmy dużym podmiotem i dużo inwestowaliśmy, co napędzało gospodarkę.