Adam Roguski: „Katastrem” w spekulantów i posiadaczy

Podatek katastralny to wrzutka, która co jakiś czas pojawia się w przestrzeni publicznej. Głównie w formie straszaka – że może jeszcze nie dziś, ale przyjdzie taki moment, że któryś z rządów w poszukiwaniu pieniędzy zdecyduje się na takie atomowe rozwiązanie. Polacy kochają posiadać mieszkania na własność, a nie wynajmować. Ponadto nieruchomości to także najpopularniejsza forma lokowania kapitału. Nic dziwnego, że „kataster” wywołuje takie emocje.

Publikacja: 06.09.2023 03:00

Podatek katastralny to wrzutka, która co jakiś czas pojawia się w przestrzeni publicznej

Podatek katastralny to wrzutka, która co jakiś czas pojawia się w przestrzeni publicznej

Foto: Bloomberg

Polacy kochają posiadać mieszkania na własność, a nie wynajmować. Ponadto nieruchomości to także najpopularniejsza forma lokowania kapitału. Nic dziwnego, że kataster wywołuje takie emocje. Jak dotąd o wprowadzeniu takiego podatku mówi wyłącznie partia Razem. „Dążąc do równomiernego rozwoju infrastruktury społecznej oraz ograniczenia spekulacji, wprowadzimy progresywny podatek od wartości nieruchomości. Podatek od pierwszej posiadanej nieruchomości pozostanie bez zmian” – czytamy w programie.

W wielu krajach podatek katastralny funkcjonuje. Czy powinien być wprowadzony i u nas, w jakiej wysokości, formie i jakie byłyby jego skutki – nie ma zgody, czego dobitnym przykładem jest rozstrzał opinii w ankiecie przeprowadzonej przez nas wśród ekonomistów.

Ostatni raz temat był szczególnie gorący pod koniec zeszłego roku, kiedy na rynek zaczęły docierać informacje o wzmożeniu zainteresowania tematyką mieszkaniową w ministerialnych gabinetach – z dotowanym kredytem na czele. Prezes PiS powiedział o potrzebie obłożenia „znaczącą daniną” właścicieli pustostanów, a premier dorzucił informację o pracach nad opłatą przy zakupie większych partii lokali. Wtedy właśnie komentowano, że podatek katastralny byłby hamulcem inwestycyjnego rozpasania psującego rynek (wzrost cen, ograniczanie dostępności).

Jednak żaden stały podatek od nadmiarowych ani pustych mieszkań nie został wprowadzony. Kto i jak miałby oceniać co roku wartość lokali w kraju, gdzie posłowie w oświadczeniach majątkowych w rubryce wartość posiadanych nieruchomości przepisują kwoty z aktów notarialnych – już dawno nieaktualne. Stanęło na tym, że – ustawa weszła w życie kilka dni temu – od zakupu szóstego i kolejnego mieszkania w jednej inwestycji (bloku czy osiedlu) nabywca musi dodatkowo zapłacić PCC w wysokości 6 proc. wartości lokali – łatwej do ustalenia, bo to po prostu cena. A o opodatkowaniu pustostanów nikt już wcale nie mówi.

Na koniec warto przypomnieć, że w 2018 r. dla nieruchomości komercyjnych został wprowadzony podatek, który nazywa się „od przychodów z budynków” – ale wylicza się go od wartości nieruchomości.

Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Repolonizacja, czyli reupartyjnienie gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Tusku, nie ścigaj się z Trumpem
Opinie Ekonomiczne
Tusk odpowiada na Trumpa czy mówi Trumpem?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Zamiast obniżać składkę zdrowotną, trzeba ją skasować
Opinie Ekonomiczne
Bełdowski, Góral: Kowal zawinił, bank powiesili