Gdy co roku wypełniałem w kwietniu PIT, wiedziałem, czego się spodziewać – dopłaty czy zwrotu. Tym razem, dzięki nieładowi Polskiego Ładu, czynność ta przypominała losowanie fasolek wszystkich smaków z książek o Harrym Potterze. Kto czytał lub oglądał film, wie, że można równie dobrze wylosować smak czekoladowy czy toffi, jak woszczyny, czy – brrr - wymiocin. Tym razem mi się upiekło, wylosowałem lekko słodkawy smak zwrotu podatku. Piszę, lekko słodkawy, bo i zwrot był symboliczny.
Rząd się chwali, że podatkowe fasolki będą w tym roku wyjątkowo słodkie. Premier Morawiecki podkreśla, że suma zwrotów, jaka trafi na konta podatników, będzie rekordowa – nawet 20 mld zł (czyli, w dużym przybliżeniu, tyle, ile wydajemy co roku na 13. i 14. emeryturę).
Czytaj więcej
Wielkimi krokami zbliża się koniec rozliczania podatku pit za ubiegły rok. Mimo jeszcze kilku dni...
Złośliwcy, którzy nie doceniają szczodrości najlepszego z rządów, zauważą zapewne, że obok zwrotów wynikających z rozliczanych raz w roku ulg podatkowych, takich jak ulga na dzieci czy termomodernizacyjna, reszta to kwota nadpłaconych podatków wynikająca z restrykcyjnego poboru nadmiernych zaliczek. Rząd wprawdzie zwraca nominalnie tyle, ile się należy, ale od nadpłaty pobiera kilkunastoprocentowy podatek inflacyjny, bo inflacja wydatnie zmniejsza rzeczywistą wartość polskiego pieniądza.