Hiszpańska policja aresztowała nastolatka, który niedawno wykradł poufne dane ponad pół miliona podatników z krajowego urzędu skarbowego, a wcześniej stał za wieloma innymi głośnymi cyberatakami. Stworzył też tzw. silnik wyszukiwania o nazwie „Oko Horusa”, który ułatwia sprzedaż skradzionych danych. José Luis Huertas, używający pseudonimów „Alcaseca”, „Mango” i „Chimichurri”, wpadł, bo obok pieniędzy poszukiwał mołojeckiej sławy, jeździł luksusowymi samochodami, udzielał internetowych wywiadów, zachowywał jak gwiazda.
Pójdzie do więzienia? Pewnie na krótko, bo zaraz dostanie wielkodusznie ofertę pracy w służbach i jeśli jest równie inteligentny, co sprawny w swym rzemiośle, to z niej skorzysta i będzie pomagał w ściganiu kolegów.
Czytaj więcej
Polskie przedsiębiorstwa strategiczne, infrastruktura krytyczna, szpitale, a nawet kancelarie prawne są dzień w dzień bombardowane przez prorosyjskich hakerów. W internecie trwa regularna wojna.
Takich Huertasów, działających w pojedynkę, dla pieniędzy, ale i rozgłosu, jest już coraz mniej. Ich miejsce zajęły wielkie grupy przestępcze, które zwykle blokują komputery firm za pomocą złośliwego oprogramowania i żądają okupu. Jak szacują analitycy Trend Micro, członkowie dużych grup, jak rosyjskie Conti czy Killnet, zarabiają nawet około 1,1 mln dolarów rocznie. A jedna grupa ma „zarobki” z takiej działalności rzędu 150-180 mln dolarów rocznie. W działaniu naśladują korporacje z wieloma warstwami zarządzania oraz wewnętrznymi regulacjami. Mają działy rekrutacji, szkolenia, rozwoju oprogramowania, biznesu czy marketingu. Podobnie jak legalne korporacje starają się maksymalizować zyski. O ich atakach słyszymy niemal codziennie. Grupa hakerów Money Message wykradła właśnie z MSI, dużego producenta komputerów i urządzeń peryferyjnych z Tajwanu, ponad 1,5 terabajta plików, m.in. kodów źródłowych. Teraz oczekuje okupu w wysokości 4 mln dol. Mało? Właśnie o to chodzi, by nie zdzierać i skłonić ofiarę do bezproblemowej zapłaty i puszczenia sprawy w zapomnienie.
Coraz częściej organizacje te korzystają z parasoli władz, które przymykają oko na ich dokonania w zamian za drobne przysługi, jak rosyjskie, czy wręcz działają na ich zlecenie, jak w Iranie czy Korei Północnej. Ta ostatnia z takiej działalności uczyniła intratną gałąź przemysłu, pozyskując z cyberprzestępczości miliard dolarów rocznie.