Dane samego Gazpromu potwierdzają, że celowo ogranicza dostawy gazu do Europy zgodnie z opinią Międzynarodowej Agencji Energii i podejrzeniem Komisji Europejskiej, która uznała, że ta sprawa daje do myślenia, i wszczęła już postępowanie sprawdzające. Może ono doprowadzić do uruchomienia drugiego śledztwa antymonopolowego przeciwko Gazpromowi.
Polityczne cele
Gazprom nie wykorzystuje od ponad miesiąca przepustowości gazociągu jamalskiego w dostawach do Niemiec. Nie zamierza także nadal korzystać z platformy elektronicznej do giełdowej sprzedaży gazu. Mógłby zwiększyć dostawy, gdyby tylko chciał.
„To jednak nie ma sensu ekonomicznego. Podniesienie dostaw gazu o kilka procent może przynieść spadek cen na rynku spotowym o dziesiątki procent i zarabiając miliony dolarów na większych dostawach, można stracić miliardy na spadku ceny" – czytamy w gazecie „Kommiersant". Autor ocenia, że Gazprom jest w stanie odrobić inwestycję w budowę Nord Stream 2, wykorzystując rekordy cen gazu do maksymalizacji zysku, jeżeli średnia cena gazu eksportowanego przez tę firmę wyniesie 400 dol. za 1 tys. m sześc. w 2022 r. zamiast planowanych 296 dol. Jeżeli Gazprom postępowałby tak, jak sugeruje „Kommiersant", po raz kolejny nadużywałby pozycji dominującej na rynku gazu w Europie.
Cele są jednak także polityczne: zgoda na rozpoczęcie dostaw przez gazociąg Nord Stream 2 oraz nowe kontrakty długoterminowe w Europie, na które zgodziły się już Turcja, Grecja i Mołdawia. Ta ostatnia znów doświadcza gróźb zakręcenia kurka z gazem i rozważa przywrócenie stanu wyjątkowego, bo kontrakt Gazpromu jest skonstruowany jak chwilówka u gangstera – jej ofiara musi w końcu stać się niewypłacalna, wtedy można jej będzie stawiać różne warunki, łącznie z politycznymi. Związała się nowym pięcioletnim kontraktem gazowym, który jawi się jako cyrograf konserwujący zależność od Kremla na kolejne lata i grożący destabilizacją prozachodniego rządu.
W ten sposób dochodzimy do kontraktu jamalskiego, który wrócił na nagłówki mediów po postulatach przedłużenia go w celu uzyskania niższej ceny w dobie kryzysu. Przez dziesięciolecia obowiązywania umowy jamalskiej z 1993 r. była ona najdroższą z ofert na rynku, a cena giełdowa była najniższa dzięki tworzeniu wspólnego rynku gazu pod dyktando unijnych regulacji. Kryzys chwilowo odwrócił sytuację i ma być argumentem za nowym kontraktem długoterminowym z Rosją. Tymczasem kryzys się skończy, a cyrograf zostanie i może zawierać koncesje polityczne. Tak było do tej pory. To polityka, nie biznes – dlatego kontrakt jamalski powinien odejść do historii.