Co wspólnego mają podwyżki cen paliw z rosnącymi ratami kredytów frankowych? Słabnącego złotego. Wiele jest płatności zależnych od kursów walut, ale te pozycje dotyczą chyba najszerszego kręgu Polaków i mocno ciążą w budżetach wielu rodzin.
Nie ma mocnych, gdy na świecie drożeje ropa (z 41 dol. rok temu do 80 dol.), a złoty słabnie (dolar w rok skoczył z 3,75 do 4,13 zł). Państwowe koncerny naftowe, które walczyły jak lew, by ceny paliw nie przebiły 6 zł za litr (poziomu krytykowanego przez PiS w 2012 r.), właśnie rzuciły ręcznik na deski. Słabość złotego mocno bije po kieszeni również frankowiczów. Szwajcarska waluta od czerwca podrożała wobec polskiej już o 9 proc. (do 4,43 zł) i jest najdroższa od stycznia 2015 r., kiedy Szwajcarski Bank Narodowy upłynnił kurs franka, a ten wystrzelił do 5,19 zł, gotując piekło zadłużonym w tej walucie Polakom.
Czytaj więcej
Podwyżki stóp procentowych przez RPP nie zapobiegły słabości waluty. To utrudnia walkę z inflacją.
Przyczyn obecnego wzrostu kursu franka szukać można tym razem po polskiej stronie. Złoty stał się chłopcem do bicia dla nieznającego litości rynku forex. W tym roku jest najsłabszą walutą w Europie, jeśli nie liczyć tureckiej liry, która tonie, bo autorytarny prezydent Erdogan wpływa na bank centralny, by ten utrzymywał niskie stopy procentowe mimo szalejącej inflacji.
Polscy ekonomiści coraz częściej ostrzegają nas przed losem Turcji, bo nasza mieszanka polityki fiskalnej rządu i monetarnej banku centralnego jest toksyczna. Rząd, dbając o poparcie elektoratu, kontynuuje politykę prezentów socjalnych w rodzaju 13. i 14. emerytury. Właśnie uruchamia janosikową rewolucję podatkową, zabierając dobrze opłacanym specjalistom i przedsiębiorcom, by oddać niezamożnym. Efektem będzie wzrost konsumpcji, który przy pandemicznych ograniczeniach podaży jest wektorem proinflacyjnym. W tym samym kierunku działa dotychczasowy wektor polityki monetarnej. W końcu 2020 r. NBP grał na osłabienie złotego. Rada Polityki Pieniężnej aż półtora roku utrzymywała obniżone w lockdownie do blisko zera stopy procentowe NBP, choć gospodarka odbiła po szoku pandemicznym, a powrót popytu przy problemach z łańcuchami dostaw wzmocnił szok inflacyjny.