Wygląda na to, że istnieje wiele powodów do pesymizmu w sprawie rozwoju globalnej gospodarki.
Dwa potężne kryzysy, których doświadczyliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu lat, mogą wcale nie być jednorazowymi wypadkami przy pracy. Ani kryzys finansowy, ani kryzys pandemiczny nie wywołały takich zmian w funkcjonowaniu globalnej gospodarki, które zabezpieczałyby ją przed kolejnymi wstrząsami. Odwrotnie, mamy do czynienia z bezprecedensowym wzrostem zadłużenia (w relacji do PKB) zarówno publicznego, jak i prywatnego. Mamy do czynienia z oderwaniem się rynków aktywów (giełdy, nieruchomości) od fundamentów gospodarczych, co może oznaczać ryzyko ukształtowania się, a potem pęknięcia kolejnej megabańki spekulacyjnej. Mamy do czynienia z ogromnym zwiększeniem ilości pieniądza bazowego i sztucznym potanieniem kapitału, co może wieść albo do kolejnej światowej fali inflacji, albo do jeszcze większego wybuchu na rynkach aktywów. Mamy nasilające się starcie gospodarcze Stanów Zjednoczonych z Chinami. Mamy rozwój populizmu, który może zakłócić politykę gospodarczą w wielu kluczowych krajach, od USA poczynając. I jeszcze do tego mamy różnorodne globalne zagrożenia – jak choćby pandemię, a także pojawiające się szybciej, niż się wydawało, efekty zmian klimatycznych. Brrrrr!
Co może zrobić kraj średniej wielkości, który sam nie ma jak wpłynąć na te globalne megatrendy, który nie jest w stanie precyzyjnie przewidzieć nachodzących kłopotów, a musi być gotowy na pojawienie się różnych, zawsze groźnych czarnych łabędzi?
Ma tylko jedną receptę. Musi zadbać o to, by mieć jak najmocniejsze instytucje, które będą w stanie odpowiednio zareagować na trudne do przewidzenia wstrząsy i problemy. W latach 1974–1980 szoki naftowe i stagflacja dotknęły całą Europę – ale w dysponującej mocnymi instytucjami odpowiedzialnymi za politykę gospodarczą RFN inflacja wyniosła średnio 4 proc. rocznie, a wzrost PKB ponad 2 proc., podczas gdy w znacznie słabszej (wówczas) pod tym względem Wielkiej Brytanii inflacja wyniosła aż 15 proc., a wzrost poniżej 1 proc. rocznie.
Niestety, w ciągu ostatnich lat instytucje odpowiedzialne za politykę gospodarczą w Polsce uległy znacznemu osłabieniu. Najbardziej jaskrawym symptomem tego zjawiska jest, po stronie polityki fiskalnej, rozmontowanie systemu informacji na temat finansów państwa, w rezultacie czego nikt nie bierze już na poważnie ogłaszanych danych o rzekomo dobrej sytuacji budżetu. Obecnie widzimy również silne osłabienie instytucji polityki pieniężnej, a przede wszystkim drastyczny spadek jej wiarygodności.