Rosnących cen nie lubi nikt, ani klienci, ani sprzedawcy. O ile pierwsi mogą co najwyżej polować na okazje lub kupować mniej, o tyle sklepy mają sporo sztuczek, dzięki którym konsumenci przynajmniej na pozór wyjdą z zakupów zadowoleni.
Mamy w tej chwili rekordową inflację, ceny rosną głównie z powodu drożejącej energii i paliw, czyli nie da się tego uniknąć. Sklepom nie jest jednak łatwo przyznać się do tego, że ceny muszą podnieść, ponieważ na klientów działa to fatalnie i zachęca do poszukiwań tańszych ofert u konkurencji. Wspólnie z producentami wytaczają zatem najcięższe działa. Ta walka o ceny toczy się po cichu, przy stołach podczas negocjacji wielkości opakowań czy w laboratoriach, gdzie zmieniane są składy. Cel jest jeden – produkcja ma być tańsza, ale jednocześnie klient nie powinien się zorientować, że coś jest nie tak. Większość i tak nie czyta etykiet, więc może nie zauważyć, że teraz do słodzenia coraz częściej zamiast cukru używa się tańszego syropu glukozowo-fruktozowego.
Czytaj więcej
Za wzrost cen chleba odpowiadają nie tylko drożejące zboże i mąka, ale też rosnące koszty innych surowców, w tym oleju i cukru, a także energii, transportu, opakowań i płac – wyliczają producenci.
Tańsze jest pójście w tzw. downsizing – aż dziwne, że to hasło nie trafia jeszcze jako nadruki na kubki czy T-shirty, bo z tą sztuczką mamy do czynienia wszyscy. Chodzi o to, aby klient dostał nieco mniej, ale jednocześnie, by tego zupełnie nie zauważył. A cena na półce pozostanie taka sama, więc choć nie ma wzrostu cen, to jednak jest.
Czy ktoś pamięta, że przez dekady kostka masła zawsze ważyła 250 gramów? Od lat to już głównie 200 gramów, choć „w promocji" można dostać też takie 170- czy 180-gramowe. Wyliczać można długo: dwie czy cztery czekoladki mniej w pudełku można zamaskować kształtem opakowania czy dodatkową warstwą papieru. Grube i wypukłe dna w słoikach powodują, że wyglądają one na pierwszy rzut oka tak samo, ale te 10 ml na opakowaniu robi różnicę. Podobnie jak mniej alkoholu w wódce, która już nawet nie nazywa się wódką, ale klient może tego nie zauważyć, ponieważ znana mu nazwa marki robi swoje. Tak samo pieczywo, które staje się bardziej napompowane powietrzem i na pierwszy rzut oka wszystko jest OK. Tak samo robi się w restauracjach słusznie przekonanych, że klienci raczej nie noszą ze sobą wag kuchennych i nie sprawdzą, ile danie waży, oraz jak się to zmieniło na przestrzeni ostatnich miesięcy. I wszyscy dalej udają, że jest tak samo, choć jednak nie.