Jak pan ocenia stan polskiej energetyki?
Musimy szczerze sobie powiedzieć, że jesteśmy na etapie zarządzania kryzysowego w energetyce. Sytuacja jest bardzo poważna. Jednocześnie mam wrażenie, że jako kraj nie zdajemy sobie z tego sprawy. Toczą się dyskusje, kreślimy jakieś plany, ale nie ma już na to czasu i trzeba zacząć działać. Niestety, brak działań powoduje, że nasza gospodarka traci konkurencyjność. Dzieje się to być może nie ze złej woli, ale z przekonania, że jesteśmy w stanie zatrzymać pędzący pociąg, którym jest transformacja energetyczna. A my jak dotąd nie zatrzymaliśmy jeszcze niczego w UE. To już nawet nie jest walka o to, by ten pociąg zatrzymał się jak najdłużej na naszym peronie, ale by zmienił kierunek jazdy. A Komisja Europejska pokazuje jasno – to jest niemożliwe.