Czekając na gospodarcze quo vadis rządu

Celem polityki gospodarczej rządu nie może być tłumienie popytu – pisze ekonomista Polskiej Rady Biznesu

Aktualizacja: 12.12.2007 01:28 Publikacja: 12.12.2007 01:24

Rząd PO – PSL przejął odpowiedzialność za kraj w sytuacji rosnącej nierównowagi makroekonomicznej. Jej przejawami są: spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego, wzrost inflacji, pogłębiający się deficyt na rachunku bieżącym, rosnące stopy procentowe, napięcia fiskalne, dobrze widoczne już w przyszłorocznym budżecie, czy wreszcie sięgający już 11 proc. wzrost jednostkowych kosztów pracy, podmywający konkurencyjność naszej gospodarki. Równocześnie korzystne dotąd warunki zewnętrzne: wysokie tempo wzrostu gospodarczego za granicą i niska awersja do ryzyka ze strony inwestorów, nie będą już wspierały nas tak mocno jak w ostatnich kilku latach. Tym niezbyt sprzyjającym okolicznościom – wewnętrznym i zewnętrznym – towarzyszą rozbudzone nadzieje milionów Polaków na lepsze życie. Rząd potrzebuje bardzo precyzyjnej strategii komunikacji dla wyjaśnienia swych planów gospodarczych i podtrzymania wysokiego poparcia wyborców. Musi też się spieszyć. Wyczuwalne jest bowiem, graniczące już z irytacją, zniecierpliwienie na deklarację rządu gospodarczego quo vadis.

Celem polityki gospodarczej rządu nie może być tłumienie popytu krajowego. Nie chodzi o to, by pensje Polaków wolniej rosły. Wręcz przeciwnie: chodzi, o to, by rosły jak najszybciej. Musi się to jednak odbywać w ślad za szybko rosnącą produktywnością. Mądra polityka gospodarcza skupia się więc na dbałości o zapewnienie warunków do podniesienia konkurencyjności gospodarki.

Naprzeciw wysokiemu popytowi krajowemu powinny natychmiast wyjść działania rządu wzmacniające stronę podażową gospodarki. Stąd konieczne jest przyspieszenie prywatyzacji. Dlatego potrzebne jest uelastycznienie i deregulacja rynku pracy, przez którego naprawę wiedzie droga do równowagi finansów publicznych. Zwiększenie podaży pracy, zredukowanie transferów socjalnych dla ludzi w wieku produkcyjnym mogących pracować (szczególnie w segmencie rynku skupiającym ludzi powyżej 50. roku życia) i wzrost prywatnych inwestycji powinny stać się priorytetami polityki gospodarczej.

Zgodnie z sugestiami ekonomistów i środowisk biznesowych muszą zostać zniesione dobrze przecież już rozpoznane bariery rozwoju przedsiębiorczości. Szeroki dostęp do funduszy unijnych staje się kwestią o pierwszorzędnym znaczeniu wobec wciąż ograniczonego zasobu krajowych oszczędności. Redukcja pozapłacowych kosztów zatrudnienia, ponoszonych przez pracodawców, jest z kolei najskuteczniejszym sposobem zwiększenia popytu na pracę ludzi młodych, wkraczających dopiero na rynek pracy.

Wszystkie przedsięwzięcia na rynku pracy i w sferze deregulacji powinny sankcjonować regułę dyscypliny budżetowej, która może przybrać postać limitu nałożonego na tempo wzrostu wydatków budżetu państwa. Polityka fiskalna musi wreszcie nabrać charakteru antycyklicznego. Znaczy to, że w latach tłustych deficyt sektora finansów publicznych wyraźnie maleje. Tylko wówczas usprawiedliwiony będzie jego wzrost w latach chudszych. Rząd powinien zadeklarować jak najszybsze osiągnięcie średniookresowego celu fiskalnego, jakim jest deficyt strukturalny nie większy niż 1 proc. PKB.

Osiągnięcie równowagi fiskalnej, uwolnienie się z gorsetu procedury nadmiernego deficytu (EDP) nałożonej na nas przez Komisję Europejską, trwałe spełnienie wszystkich kryteriów nominalnej konwergencji dające nam szansę szybkiego wejścia do strefy euro powinny być troską rządu i NBP. Wspólnie z bankiem centralnym, którego niezależność – zgodnie z zaleceniami KE i EBC – musi być dodatkowo wzmocniona (wymagane jest spełnienie kryterium legislacyjnego), rząd powinien opracować „mapę drogową”, pokazującą naszą ścieżkę do euro.

Koniecznie przerwać trzeba spiralę rosnącego długu publicznego. Obietnica redukcji długu w relacji do PKB o 6 – 7 pkt proc. w trakcie obecnej kadencji jest wykonalna, choć zamiar jest bardzo ambitny. Pierwszym krokiem w tym kierunku powinno być istotne ograniczenie potrzeb pożyczkowych państwa, począwszy już od przyszłego roku. Przyspieszenie prywatyzacji, sprzedaż niepracujących aktywów państwowych i przesunięcia w planowanych wydatkach na rzecz Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, odciążające przyszły rok kosztem wyjątkowo dobrego dla budżetu roku 2007 powinny pozwolić ograniczyć przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe o ok. 20 mld zł, czyli o blisko połowę wobec planów poprzedniego rządu. Pamiętajmy, że tylko przerwanie spirali zadłużenia stwarza solidne podstawy dla wiarygodnych obietnic obniżki obciążeń podatkowych w przyszłości.

Środowska biznesowe oraz inwestorzy z rynku finansowego nadal czekają na rządowy plan gospodarczy dla Polski na najbliższe lata

Środowiska biznesowe oraz inwestorzy z rynku finansowego nadal czekają na rządowy plan gospodarczy dla Polski na najbliższe lata. Jego sens, jak się wydaje, sprowadzać się powinien do rozwinięcia następującej sekwencji wydarzeń: wyższa podaż pracy (więcej pracujących i dłuższy okres pracy w cyklu życiowym) – mniej transferów finansujących konsumpcję ludzi zdolnych do pracy – poprawa pozycji fiskalnej – niższe podatki preferujące dochód z pracy ponad dochody z transferów – wzrost prywatnych inwestycji uprzywilejowanych przez system podatkowy. Tak wyglądać powinna droga do pokonania barier podcinających w dłuższym okresie wzrost gospodarczy. Na poparcie takiego planu przez środowisko pracodawców rząd bez wątpienia mógłby liczyć.Sukces polityki gospodarczej, realizowanej we współpracy ze środowiskami biznesowymi, jest możliwy, o ile jej zasady zostaną jasno wyłożone, a proces ich wdrażania rozpocznie się natychmiast. Nowa ekipa musi wykorzystać duży kredyt zaufania otrzymany na starcie i wciąż jeszcze relatywnie korzystne warunki makroekonomiczne. Równocześnie trzeba mieć świadomość, że kolejne lata „nic nierobienia” w dziedzinie gospodarki tym razem nie rokują powodzenia. Otoczenie makroekonomiczne zdecydowanie przestaje sprzyjać pasywnemu rządowi.

Twoje wybory zależą od tego, co wiesz

Tylko 19
za pierwszy miesiąc dostępu do rp.pl

Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem