Duży problem z małymi monetami

Opinia publiczna została poinformowana o projekcie ustawy o zaokrągleniach kwot płatności gotówkowych, której celem ma być zmniejszenie popytu na monety 1- i 2-groszowe.

Publikacja: 10.04.2013 00:42

Podstawowym argumentem, wydawałoby się rozstrzygającym, jest ponoszony przez NBP wysoki koszt bicia monet, znacznie przewyższający ich wartość nominalną. Nie zauważa się jednak faktu, że „straty" ponoszone na drobnych monetach NBP odbija sobie z nawiązką na emisjach większych nominałów.

Dokładne przyjrzenie się konstrukcji ustawy i jej prawdopodobnym skutkom budzi jednak różne wątpliwości. Zacznijmy od tego, że zdecydowana większość cen artykułów spożywczych o wartości poniżej 10 zł ma końcówki wyrażone w groszach. Utrzymanie w obiegu monet o najniższych nominałach ma zatem uzasadnienie gospodarcze i praktyczne.

Projektowana ustawa przewiduje, że przy płatnościach gotówkowych kwoty rachunków będą zaokrąglane z mocy prawa, a przy płatnościach kartami płatniczymi nie będą zaokrąglane. Inaczej mówiąc, klient sklepu, który będzie miał w ręku dokładną kwotę należności o końcówce 3 gr, będzie musiał zapłacić końcówkę 5 gr i będzie mógł to uczynić monetami jednogroszowymi (?!). Nietrudno jest wyobrazić sobie niezadowolenie i niezrozumienie takiego obrotu sprawy przez mniej zamożne osoby. Kwota płatności będzie inna w przypadku zakupu takich samych koszyków w zależności od sposobu płacenia.

Prawny przymus zaokrągleń może zmienić strategie marketingowe sprzedawców. Zamiast końcówek 49 czy 99 gr pojawią się końcówki 42 bądź 92 gr. Mniej zamożni klienci obrócą dziesięć razy, by za 10 bułek pszennych w cenie 42 gr zapłacić 4 zł, a nie 4,50 zł. Jedna bułka będzie wówczas gratisowa.

Rozwiązania zawarte w ustawie spowodują spore zamieszanie w rozliczeniach księgowych i wymuszą zmiany oprogramowania kas sklepowych. Koszty takich operacji spadną na właścicieli sklepów.

Okazuje się, że w szufladach i skarbonkach Polaków zalega kilka miliardów monet o najniższych nominałach, co zmusza NBP do bicia coraz to nowych monetek. Próbowałem ulżyć NBP. W banku komercyjnym i oddziale NBP chciałem zamienić pół kilograma groszówek na większe nominały. Byłoby to możliwe przy minimalnej prowizji 20 zł w banku komercyjnym i 5 zł w oddziale NBP. Skórka niewarta wyprawki. Pracownicy obu banków radzili mi bezprowizyjną wpłatę na rachunek bankowy. Szkopuł w tym, że ponad 30 proc. dorosłych Polaków nie dysponuje rachunkiem bankowym.

Warto się zastanowić, czy nie byłoby korzystniej nie wprowadzać zamieszania i pozostać przy 1- i 2-groszówkach do czasu wprowadzenia euro, kiedykolwiek miałoby to nastąpić. Koszty bicia monet można obniżyć, używając tańszego stopu metali.

Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową

Podstawowym argumentem, wydawałoby się rozstrzygającym, jest ponoszony przez NBP wysoki koszt bicia monet, znacznie przewyższający ich wartość nominalną. Nie zauważa się jednak faktu, że „straty" ponoszone na drobnych monetach NBP odbija sobie z nawiązką na emisjach większych nominałów.

Dokładne przyjrzenie się konstrukcji ustawy i jej prawdopodobnym skutkom budzi jednak różne wątpliwości. Zacznijmy od tego, że zdecydowana większość cen artykułów spożywczych o wartości poniżej 10 zł ma końcówki wyrażone w groszach. Utrzymanie w obiegu monet o najniższych nominałach ma zatem uzasadnienie gospodarcze i praktyczne.

Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Fałszywy ton nacjonalizmu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Apel do kandydatów na urząd prezydenta
Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Czas na powojenne scenariusze dla Ukraińców