Zabraknie tanich recept

Pacjenci, którzy się leczą prywatnie, znów będą mieć problemy z wykupieniem refundowanych leków

Aktualizacja: 22.05.2012 21:38 Publikacja: 22.05.2012 21:31

Zabraknie tanich recept

Foto: ROL

W środowisku lekarskim wrze: do końca maja medycy mają czas na decyzję, czy podpisać z Narodowym Funduszem Zdrowia umowy, w których przewidziane są kary za błąd na recepcie. Organizacje, które organizowały w styczniu protest pieczątkowy, wzywają, by umów z NFZ nie podpisywać.

100 zł za wizytę, 500 zł za leki

- W sondzie przeprowadzonej przez portal Konsulium24 zaledwie 4 proc. lekarzy zadeklarowało, że umowy podpisze. 50 proc. podpisać nie chce, a pozostali wciąż nie wiedzą, jaką decyzję podjąć - mówi Agnieszka Rubinowska ze Stowarzyszenia Lekarzy Praktyków.

Zdzisław Szramik z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy uważa, że sprzeciw wobec przepisów jest jeszcze silniejszy. - Z rozmów z kolegami wynika, że około 90 proc. z nich umów na przepisywanie refundowanych recept nie podpisuje - mówi. - Ubezpieczeni pacjenci mają prawo do leków z dopłatą bez względu na to, czy leczy ich lekarz, który ma umowę, czy nie. Będziemy namawiać pacjentów, by domagali się zwrotu pieniędzy bezpośrednio od NFZ - mówi.

Co to oznacza dla pacjentów? Jeśli lekarz nie ma umowy na przepisywanie leków refundowanych, nie może przepisywać leków z dopłatą NFZ. Nie dotyczy to jednak wszystkich medyków: ci, którzy pracują w przychodniach, wypisują recepty na drukach placówek. Indywidualne umowy mają przede wszystkim ci lekarze, którzy przyjmują prywatnie, w ramach abonamentu wykupywanego przez pracodawcę lub pracują na kontrakcie.

- Z prywatnych wizyt wcale nie korzystają osoby zamożne, tylko takie, które nie chcą lub nie mogą czekać w kolejce do  specjalisty - mówi Agnieszka Rubinowska. - Z faktu, że ktoś płaci 100 zł za wizytę raz na trzy miesiące nie wynika, że będzie mógł płacić za leki w pełnej cenie po kilkaset złotych miesięcznie - dodaje.

Jej zdaniem kary, które grożą lekarzom prywatnych gabinetów za błąd w recepcie, są tak wysokie, że wielu medyków zaryzykuje utratę pacjentów prywatnych. - Kolejki w publicznej służbie zdrowia jeszcze się wydłużą - prognozuje.

Uciekający pacjent

Równocześnie właśnie to, że pacjenci mogą uciec od lekarza, który będzie im przepisywał leki bez dopłaty, działa na niekorzyść protestu. Na jednym z portali internetowych anonimowy lekarz pisze: „Ludziom na posadach związkowych łatwo nawoływać do protestu. Ten cały protest ma być nasz czy wasz, nieważne. Ryzyko utraty pacjentów i źródła utrzymania jest moje, osobiste, rodzinne".

- Nasi koledzy podejmują teraz trudne decyzje. Przecież gabinety ze sobą konkurują. Jeśli jeden podpisze umowę i lekarz będzie przepisywać tańsze leki, a drugi droższe, to straci pacjentów - przyznaje Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Wątpliwości mają też lekarze, którzy nigdzie nie są zrzeszeni. - Dużo jeżdżę po Polsce, rozmawiam z kolegami. Poza  dużymi miastami atmosfery rewolucyjnej nie widzę. W styczniu, gdy wchodziła w życie ustawa refundacyjna, nikt nie wiedział, jak wypisywać recepty. Dzisiaj wiedza jest coraz większa, atmosfera powoli się uspokaja - mówi jeden z rozmówców „Rz".

Zdecydują przychodnie

W praktyce skala protestu może zależeć od tego, jak zachowają się dyrektorzy przychodni i szpitali. W umowach na świadczenie usług medycznych także oni mają zapisane, że za błąd na recepcie grozi im kara finansowa. W kwietniu aż 7 tysięcy z nich wysłało do Funduszu informację, że chcą ten zapis zmienić.

- Dzisiaj dostają odpowiedzi z NFZ, że o zmianie umowy i rezygnacji z kar nie ma mowy - mówi Zdzisław Szramik. - Prawdopodobnie część świadczeniodawców odda sprawę do sądu. Jesteśmy przekonani, że kary, którymi grozi nam NFZ, są sprzeczne z ustawą. Jeśli taką wykładnię ogłosi też Sąd Najwyższy, będzie ona obowiązująca dla wszystkich świadczeniodawców - dodaje.

Wbrew zapowiedziom wymawiania umów przez całe przychodnie i szpitale raczej nie będzie. - Naszą rolą jest nagłaśnianie patologii, a nie szkodzenie pacjentom. Oni nie mają dokąd pójść. Nie chcemy, by protest w nich uderzył - deklaruje Krzysztof Radkiewicz, wiceszef Porozumienia Zielonogórskiego (skupia pracodawców służby zdrowia, głównie lekarzy rodzinnych i właścicieli małych przychodni specjalistycznych). - Ale to, jaką ostatecznie formę przybierze protest, okaże się po spotkaniu, które zaplanowaliśmy na piątek w Warszawie.

Ochrona zdrowia
Prof. Wielgoś: Porodówki poniżej 300 porodów rocznie nie powinny funkcjonować
Ochrona zdrowia
Wiceprezes NFZ o dotacji z MZ: „Nie schowamy tych pieniędzy pod kołdrę”
Ochrona zdrowia
Waldemar Malinowski, prezes OZPSP: „Przyjdzie taki czas, że szpitale powiatowe zaczną ogłaszać upadłość”
Ochrona zdrowia
Do tych lekarzy nie będzie potrzebne skierowanie. Lista specjalistów się wydłuży
Ochrona zdrowia
Ważna zmiana dla pacjentów od 26 marca. Chodzi o dane zdrowotne
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Ochrona zdrowia
Podwyżka składki zdrowotnej uratuje budżet NFZ? To i tak za mało
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń