Samorząd medyczny wzywa lekarzy, by od 1 lipca nie przepisywali refundowanych leków. Wybór najostrzejszej formy protestu przez Naczelną Radę Lekarską oznacza całkowite fiasko mediacyjnej misji szefa resortu zdrowia Bartosza Arłukowicza. Samorząd medyczny, który jeszcze dwa dni wcześniej, po spotkaniu z ministrem zastanawiał się nad zawieszeniem protestu, w piątek zaostrzył stanowisko.
Kup leki na zapas
Pacjentom grozi utrata dostępu do leków refundowanych, tak jak w styczniu. - Lekarze są bardzo zdeterminowani - przyznaje Agnieszka Rubinowska, która współorganizowała poprzedni protest.
Medycy sprzeciwiają się zarządzeniu prezesa NFZ, w którym zapisano, że lekarz, który popełni błąd na recepcie, będzie musiał zwrócić koszty refundacji leku. - To skandal, że umowy na wypisywanie recept refundowanych przewidują kary za wydanie leku osobie nieuprawnionej. To skandal, że urzędnicy wymuszają na nas, byśmy przepisując leki kierowali się zapisami w dokumentach rejestracyjnych, zamiast wiedzą medyczną - dodaje Rubinowska.
Bardzo wielu lekarzy nie podpisało umów, które zaproponował im NFZ. Niektórzy, tak jak to było w styczniu, wzywają swoich pacjentów, by wykupili leki na zapas. Czekanie nanowego prezesa NFZ
Bartosz Arłukowicz liczył, że medycy wstrzymają protest i dadzą mu czas przynajmniej do chwili powołania nowego prezesa NFZ (z odwołanym kilka tygodni temu Jackiem Paszkiewiczem środowisko medyczne było ostro skonfliktowane). Zapowiadał, że nowy prezes kontestowane przez lekarzy zarządzenie zmieni.