Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego (IGHP) bije na alarm. Dramatycznie pogarsza się kondycja finansowa hoteli. Tymczasem rząd jest głuchy na apele branży, która uważa, że wsparcie z tarczy 6.0. ma charakter symboliczny.
– Hotele są w bardzo złej kondycji finansowej. Po bardzo dobrych wynikach w poprzednich latach nagłe załamanie popytu na usługi noclegowe połączone z ograniczeniami administracyjnymi w podróżowaniu od marca 2020 roku spowodowały zapaść nie tylko w naszej branży, ale także w firmach z branż współpracujących, jak np. pralnie, fitness, organizatorzy spotkań, targów i wielu innych – wymienia Ireneusz Węgłowski, prezes IGHP.
Z badań izby wynika, że w listopadzie aż 88 proc. hoteli odnotowało średnią frekwencję poniżej 20 proc. Rok temu wynosiła ona ok. 70 proc.
O skali kryzysu świadczy również liczba miejsc pracy, które zostały zlikwidowane. Już ponad 70 tys. osób straciło pracę. – Biorąc pod uwagę zapowiadany lockdown do połowy stycznia i niepewność co do dalszych perspektyw, wiele hoteli nie przetrwa okresu zimowego bez pomocy ze strony państwa. Na styczeń i luty 2021 rezerwacje poniżej 10 proc. deklaruje w ankietach odpowiednio 88 i 87 proc. hoteli. Pracuję w tej branży 40 lat i nie spotkałem się z taką sytuacją – podkreśla prezes Węgłowski.
Branża jest również rozgoryczona. Liczyła bardzo na pomoc rządu, ale się przeliczyła.