O dobrą działkę pod osiedle jest coraz trudniej. Dobrą, czyli – jak wyjaśnia Anna Karaś, analityk Cenatorium – z uregulowanym stanem prawnym i planistycznym, w cenie pozwalającej na zadowalające zyski z inwestycji.
– Najgorzej jest w stolicy, gdzie oferta mieszkaniowa kurczy się od 2016 r. Początkowo było to spowodowane bardzo wysokim popytem, który przewyższał podaż, jednakże od niedawna deweloperzy rozpoczynają także w Warszawie coraz mniej budów – zauważa Anna Karaś. – W 2018 r. rozpoczęli budowę 23,5 tys. mieszkań. To rekord. W 2019 r. – 20,1 tys. (mimo bardzo dobrej koniunktury), a w 2020 r. – zaledwie 14,6 tys. To najsłabszy wynik od 2014 r. Na sytuację dodatkowo nałożyła się pandemia, która wstrzymała część inwestycji. Ruszą one w bardziej stabilnych okolicznościach, na gwałtowny wysyp nie ma jednak co liczyć.
Wielkie transakcje
Kurczą się oferta to efekt m.in. ograniczonej podaży gruntów. – Między innymi dlatego w ostatnich dwóch–trzech latach widać silną ekspansję deweloperów działających dotychczas jedynie w stolicy na inne rynki, gdzie działki są łatwiej dostępne, a ceny niższe – mówi ekspertka Cenatorium.
Zwraca uwagę, że duża liczba ofert pracy w sektorze budownictwa mieszkaniowego dotyczy stanowisk związanych z poszukiwaniem gruntów. – Popyt na specjalistów w tej dziedzinie jest coraz większy – mówi Anna Karaś. A firmy coraz częściej decydują się na zakup „trudnych" działek, wymagających rewitalizacji, poprzemysłowych, z budynkami do rozbiórki.
Mimo pandemii deweloperzy budowali banki ziemi także w 2020 r. – Odnotowano nawet kilka transakcji z najwyższej półki cenowej, co oznacza, że deweloperzy optymistycznie patrzą w przyszłość i nie boją się problemów z popytem – komentuje Anna Karaś.