„Na start” nie wywinduje cen jak poprzednik, ale nie można mówić, że ich nie podniesie

Pytanie, jakie mechanizmy będzie mieć finalna wersja ustawy – o ile w ogóle znajdzie się dla niej polityczna większość.

Publikacja: 19.07.2024 04:30

Program „Na start” budzi skrajne emocje. Ma bezpieczniki, ale nie można mówić, że nie wpłynie na ryn

Program „Na start” budzi skrajne emocje. Ma bezpieczniki, ale nie można mówić, że nie wpłynie na rynek i ceny

Foto: Mat. prasowe

Program dopłat do kredytów mieszkaniowych „Na start” budzi skrajne emocje w koalicji rządowej, w poszczególnych ministerstwach i rzecz jasna w mediach społecznościowych. Zaktualizowanym projektem ustawy ma się zająć niebawem Rada Ministrów. Pilotujący sprawę resort rozwoju liczy, że dokument trafi do Sejmu po wakacjach.

Pytanie, kto ma więcej racji – czy m.in. resorty finansów i funduszy oraz NBP, które w toku konsultacji zgłosiły w uwagach, że program propodażowy może grozić nakręceniem popytu i podwyżkami cen mieszkań i lepiej byłoby inwestować w budownictwo społeczne, czy też resort rozwoju, który uważa, że „Na start” nie powiela błędów „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”, jest programem bardziej społecznym (wsparcie rodzin z dziećmi), ma bezpieczniki. Do tego kolejne projekty ustaw obejmują kwestie podażowe i budownictwa społecznego/komunalnego.

Kredyt „Na start” i lokalne mieszkaniowe minihossy

– Jeśli pytanie brzmi, kto ma więcej racji – czy resort rozwoju, czy finansów i NBP – to na poziomie ideowym jestem bliższy tej drugiej opcji – mówi Jan Dziekoński, ekspert portalu Fltr.pl. – Co do zasady programy propopytowe doprowadzają do tego, że dostępność mieszkań się pogarsza, ceny rosną, na czym cierpią ci, którzy nie kwalifikują się do dopłat. Wcielając się w rolę adwokata diabła, dodałbym jednak, że po modyfikacjach założeń „Na start”, zwłaszcza dotyczących pomniejszenia limitów dochodowych oraz wprowadzenia mechanizmu rewaloryzacji limitów dochodowych w taki sposób, żeby ta rewaloryzacja była trochę powiązana z cenami rok wcześniej, program jest jeszcze mocniej osłabiony pod względem działania na rynek – dodaje.

Dziekoński zaznacza, że na całym rynku nieruchomości mieszkaniowych zawiera się kilkaset tysięcy transakcji rocznie, a skala programu „Na start” to – jak prognozuje resort rozwoju – 75 tys. kredytów w 2025 r. i po 50 tys. w dwóch kolejnych. – Mimo że skala programu została okrojona, to może on wywołać zaburzenia na rynkach lokalnych. Mogę sobie wyobrazić, że w segmencie większych mieszkań czy też domów poza dużymi miastami – tu program, przez swoje parametry, będzie najbardziej skuteczny – będziemy mieli minihossy. „Bezpieczny kredyt 2 proc.” wywołał gigahossę w największych aglomeracjach, co potem przelało się na mniejsze miejscowości. W przypadku „Na start” ten efekt może być trochę bardziej skanalizowany, objąć miasta powiatowe, mniejsze wojewódzkie – mówi Dziekoński. – Trzeba sobie zadać pytanie, czy kategorycznie nie chcemy wywoływać jakichkolwiek wpływów na rynek, czy wprowadzamy program, starając się jego wpływ minimalizować. Moim zdaniem ten program został już tak przykrojony, że wpływ może być zminimalizowany w dużym stopniu. Dobra analogia to wakacje kredytowe, które po początkowym wzięciu dziś są rzadko wykorzystywane – bo to program skomplikowany i nie dla każdego. Trochę więc można się zgodzić z tym, co mówi resort rozwoju. Niemniej należałoby najpierw rozwiązywać problemy po stronie podaży, a dopiero potem sypać pieniądze – podsumowuje.

Czytaj więcej

Kredyt "Na start" się oddala. To dobrze, zwłaszcza dla kupujących

Agnieszka Mikulska, ekspertka CBRE, podkreśla, że każde wprowadzenie na rynek mieszkaniowy dodatkowych środków finansowych, bez równoczesnego wpływania na zwiększenie podaży, powoduje obawy o wzrost cen. – Większość dotychczasowych programów dopłat do kredytów oddziaływała na ceny, choć nie zawsze był to powszechny wzrost, dużo zależało od konstrukcji programu – mówi Mikulska. – „Na start” nie zawiera sztywnych limitów cen czy powierzchni, ale tak wiele warunków powodujących zmniejszanie dopłaty, że przeciętny kredytobiorca będzie miał problemy z prostym określeniem, jakiej pomocy może się spodziewać. Najmniej ograniczeń dotyczy rodzin wielodzietnych, ale to grupa na tyle niewielka i zróżnicowana, że trudno przewidywać, aby jej zachowanie miało duży wpływ na poziom cen – dodaje.

Ekspertka podkreśla, że z projektu ustawy nie wyłania się też jeden najkorzystniejszy typ domu czy mieszkania, które mogłyby zostać zakupione z dotacjami. – Rozproszenie dotacji po całym rynku mieszkaniowym, nawet sektorze budownictwa społecznego i jednorodzinnego, może rzeczywiście mocno ograniczyć presję na wzrost cen na poszczególnych rynkach lokalnych. Z ogłoszeniem programu pojawi się na rynku wiele osób, które będą chciały sprawdzić, jaką dopłatę mogą otrzymać. To zainteresowanie niekoniecznie musi przełożyć się na ostateczne zakupy. Można jednak przewidywać kumulację popytu w kwartalnych interwałach. Klienci będą też zapewne oczekiwać od deweloperów dłuższych okresów rezerwacji, aby móc złożyć wniosek kredytowy w kolejnym kwartale – mówi Mikulska.

„Bezpieczny kredyt 2 proc.” prowokował do rzucenia się na mieszkania

Robert Chojnacki, założyciel REDNET Property Group i portalu Tabelaofert.pl, ocenia, że rację ma resort rozwoju: program „Na start” jest zupełnie innym programem niż „Bezpieczny kredyt 2 proc.”.

Czytaj więcej

W czerwcu sprzedaż mieszkań drgnęła, firmy najwyraźniej mocniej się postarały

– Po pierwsze, ma limity dochodowe. Po drugie, nie wyklucza zakupu żadnych lokali, więc rozkłada się na szeroki rynek. Po trzecie, ma wbudowany bezpiecznik antyspekulacyjny (15 tys. kredytów na kwartał). Po czwarte, jest wprowadzany w innej sytuacji rynkowej – przy dużej podaży i dużym wyborze dla klientów. Po piąte, jest inna sytuacja polityczna: przy „Bezpiecznym kredycie 2 proc.” wiadomo było, że pożyczkę dostanie każdy, kto złoży wniosek w 2023 r. i przejdzie przez bankowe sito, a potem może nie być już nic w związku z wyborami parlamentarnymi – i to nakręciło popyt i wzrost cen. Po szóste, przy „Bezpiecznym kredycie 2 proc.” podłączyli się spekulanci, wierząc we wzrost cen. Obecnie we wzrost cen nie wierzą nawet deweloperzy – wylicza Chojnacki.

Program dopłat do kredytów mieszkaniowych „Na start” budzi skrajne emocje w koalicji rządowej, w poszczególnych ministerstwach i rzecz jasna w mediach społecznościowych. Zaktualizowanym projektem ustawy ma się zająć niebawem Rada Ministrów. Pilotujący sprawę resort rozwoju liczy, że dokument trafi do Sejmu po wakacjach.

Pytanie, kto ma więcej racji – czy m.in. resorty finansów i funduszy oraz NBP, które w toku konsultacji zgłosiły w uwagach, że program propodażowy może grozić nakręceniem popytu i podwyżkami cen mieszkań i lepiej byłoby inwestować w budownictwo społeczne, czy też resort rozwoju, który uważa, że „Na start” nie powiela błędów „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”, jest programem bardziej społecznym (wsparcie rodzin z dziećmi), ma bezpieczniki. Do tego kolejne projekty ustaw obejmują kwestie podażowe i budownictwa społecznego/komunalnego.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości mieszkaniowe
Rynek hipotek na rozdrożu. Czeka go boom czy stagnacja?
Materiał Promocyjny
Ile punktów ładowania samochodów elektrycznych Mercedes-Benz jest dostępnych w Polsce i Europie?
Nieruchomości mieszkaniowe
Wiceminister rozwoju Jacek Tomczak: Programu „Na start” nie odwołuję
Nieruchomości mieszkaniowe
Apartamenty M7 od Archicom Collection – inwestycja w centrum Warszawy, która oddziałuje na emocje
Nieruchomości mieszkaniowe
Chińskie władze pozwalają deweloperom na cięcie cen mieszkań
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Nieruchomości mieszkaniowe
Mało kogo stać na dom. Zmienią to tanie kredyty?
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki