Dolary za kilogramy

Już co trzecia amerykańska firma płaci lub zamierza płacić swoim pracownikom za to, by... schudli

Aktualizacja: 04.06.2010 15:09 Publikacja: 04.06.2010 00:46

Ameryka różnymi sposobami walczy z otyłością. Lekcja żywienia w kafejce w San Antonio

Ameryka różnymi sposobami walczy z otyłością. Lekcja żywienia w kafejce w San Antonio

Foto: Corbis

– Mamy do czynienia z prawdziwą eksplozją zainteresowania podobnym rozwiązaniem – mówi dr Kevin Volpp, dyrektor Center for Health Incentives Uniwersytetu Pensylwanii.

Pieniądze za zrzucone kilogramy płaci m.in. IBM. Ile można w ten sposób zarobić? Nawet 500 dolarów. To najwyższa stawka, jaką w zamian za schudnięcie zaproponowała swoim pracownikom (większość z nich ma nadwagę) sieć szpitali OhioHealth. Aby ją zgarnąć, trzeba było zaopatrzyć się w krokomierz i jak najwięcej chodzić w towarzystwie tego urządzenia. Przedsięwzięciu przyświecała prosta zasada: im więcej przejdziesz kroków, tym więcej otrzymasz pieniędzy. Wzięła w nim udział połowa z 9 tys. osób zatrudnionych w OhioHealh. W rezultacie od ubiegłego roku firma wypłaciła im w nagrodę prawie 400 tys. dolarów.

[srodtytul]Za słabo zmotywowani[/srodtytul]

Biorąc pod uwagę skalę problemu – dwie trzecie Amerykanów cierpi z powodu nadwagi lub otyłości – powinno się to opłacać. Nie wszyscy jednak podzielają to zdanie. – Wynagradzanie za odchudzanie jest stratą czasu i pieniędzy – uważa Kelly Brownell, dyrektor Rudd Center for Food Policy and Obesity Uniwersytetu Yale. Badania wskazują, że może mieć rację.

[wyimek]71 proc. mieszkańców USA ma nadwagę lub cierpi z powodu otyłości [/wyimek]

Do tej pory w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono ok. 15 – 20 analiz, których celem było oszacowanie efektów płacenia za zrzucone kilogramy. Większość z nich stanowiły małe projekty trwające zaledwie kilka miesięcy. Wnioski z największego, wykonanego w siedmiu firmach przez naukowców z Uniwersytetu Cornella, są przygnębiające. Uczestnicy prowadzonych w nich programów odchudzających zrzucili średnio zaledwie po pół kilograma. Żadne z badań nie znalazło odpowiedzi na pytanie, jaka suma najlepiej motywuje ludzi do utraty wagi.

[srodtytul]Nagradzać czy karać[/srodtytul]

Obrońcy tej strategii walki z otyłością powołują się na większe badania dotyczące efektów finansowej gratyfikacji, tym razem osób próbujących rzucić palenie. Kilkaset dolarów nagrody prawie trzykrotnie zwiększyło wskaźnik palaczy, którym udało się pokonać nałóg – wynika z pracy opublikowanej w „New England Journal of Medicine”.

– Walka z jedzeniem jest niestety trudniejsza niż z nałogiem palenia – komentuje Steven Kelder, profesor epidemiologii ze School of Public Health Uniwersytetu Teksańskiego. – Choćby dlatego, że ludzie palić nie muszą, a jeść owszem.

Niektórzy specjaliści (np. prof. Robert Jeffery z Uniwersytetu Minnesoty, który już 30 lat zajmuje się badaniem związku między finansową gratyfikacją a odchudzaniem) sugerują, że lepsze efekty mogłoby przynieść karanie grubasów. Ludzi bardziej motywuje perspektywa utraty pieniędzy niż możliwość pokonania kogoś w konkursie. Na czym polegałoby wdrożenie tej zasady w życie? Osoby otyłe podpisywałyby umowę, w której zobowiązałyby się zgubić w określonym czasie konkretną liczbę kilogramów. Jeśli to im się nie uda, stracą pieniądze, które zostały na ten cel zdeponowane.

[srodtytul]Tysiące dla Busha[/srodtytul]

Podobne rozwiązanie zastosowała jedna z firm, którą w swoich badaniach wzięli pod lupę naukowcy z Uniwersytetu Cornella. Jej pracownicy schudli średnio dwa kilogramy. Z jednej strony wydaje się, że to mało. Z drugiej jest to wynik kilkakrotnie lepszy niż pracowników, którym płacono.

Skuteczność kar potwierdzają też badania przeprowadzone w 2008 roku przez naukowców z Uniwersytetu Pensylwanii. Wynika z nich, że osobom, którym groziła utrata pieniędzy, udało się w ciągu 16 tygodni schudnąć średnio o pół kilograma więcej niż ludziom, którzy mieli otrzymać za to pieniądze.

Taką negatywną zachętę zaproponowała swoim klientom firma StickK.com. Osoba bez rezultatów w odchudzaniu miała zapłacić karę pieniężną, która zostałaby przekazana na konto nielubianej przez nią organizacji. – Największą „popularnością” cieszyła się prezydencka biblioteka George’a Busha – mówi rzecznik StickK.com. – W ubiegłym roku przekazaliśmy jej 6 tys. dolarów.

Nauka
Zaskakujący eksperyment z dzikimi rybami. „Tak, jakby one nas studiowały, a nie odwrotnie”
Nauka
Wilki same się udomowiły? Ciekawy wynik matematycznej symulacji
Nauka
Zaskakujące odkrycie dotyczące jądra Ziemi. Co dzieje się w środku planety?
Nauka
"Ogromne konsekwencje" decyzji Donalda Trumpa. Wstrzymane badania nad HIV i malarią
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Nauka
Naukowcy: Olbrzymi podwodny wulkan może wybuchnąć przed końcem 2025 roku
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń