Embriony i ludzie

Brytyjska debata nad nową ustawą o zapłodnieniu i tworzeniu embrionów poza ustrojem matki wywołuje ogromne emocje, które grożą nawet rozpadem gabinetu Browna. I my powinniśmy odpowiedzieć – niekoniecznie tak samo, ale na pewno szybko – na te same pytania

Publikacja: 05.04.2008 04:04

Embriony i ludzie

Foto: Reuters

Tak ognistej debaty nie było w Wielkiej Brytanii od czasu przystępowania przez Londyn do wojny w Iraku. Spór toczy się na trzech poziomach – naukowym, etycznym i politycznym, na każdym wywołując ogromne emocje i podziały. A pytania, które stawiane są przy okazji ustawy, dotykają kluczowych kwestii. Kto ma prawo decydować o urodzeniu drugiego człowieka? Gdzie leżą granice ingerencji nauki w tworzenie życia? Czy powinniśmy ograniczać zasięg eksperymentów naukowych ze względów etycznych, nawet jeśli w ich wyniku możemy ratować ludzkie życie? Czym jest rodzina i jaką rodzinę powinno chronić prawo?

Debata ta jest w istocie próbą przełożenia na język ustawodawstwa dylematu, wobec którego stoją dziś nie tylko Brytyjczycy, ale wszystkie społeczeństwa Zachodu. Osiągnięcia naukowe ostatnich lat dały człowiekowi szansę testowania nowych, granic w dziedzinie medycyny i biotechnologii. Z drugiej strony ludzie zadają sobie pytania o etyczne i praktyczne skutki zastosowania nowych technologii. Czy korzystając z nich, uda nam się zachować ludzką naturę, czy też po przekroczeniu tych granic nastąpi – jak nazwał to w tytule swojej książki Francis Fukuyama – koniec człowieka?

W Wielkiej Brytanii od 1990 roku dozwolone jest prowadzenie pod ścisłą kontrolą eksperymentów na ludzkich embrionach w celach medycznych. Od roku 2000 możliwe jest również prowadzenie badań embrionalnych mających na celu poszukiwanie terapii na takie schorzenia, jak choroby Parkinsona i Alzheimera, cukrzyca, dystrofia mięśniowa.

Obecna ustawa po wejściu w życie rozszerzałaby możliwości badań. Na jej mocy w ściśle licencjonowanych klinikach powstałoby coś w rodzaju linii produkcyjnych komórek macierzystych uzyskiwanych z embrionów. Komórki te wykorzystywane byłyby już nie tylko do badań, ale do terapii chorych. Komórki macierzyste potrafią same się odnawiać i zmieniać w inne typy komórek, a naukowcy od lat prowadzą eksperymenty z wykorzystaniem ich do walki z wieloma nieuleczalnymi dotąd chorobami.

Obecnie Komisja do spraw Zapłodnienia i Embriologii, która kontroluje badania, nie ma prawa udzielania „licencji terapeutycznych”. Wielokrotnie również okazywała się bezradna wobec takich kwestii, jak zgodność z prawem badań genetycznych, których celem jest wyselekcjonowanie wyłącznie zdrowych i odrzucenie chorych embrionów w zapłodnieniu in vitro.

Stworzenie regulującej te kwestie i rozszerzającej możliwości badań ustawy popierane jest właściwie przez wszystkie ważne organizacje medyczne w Wielkiej Brytanii i około 200 organizacji reprezentujących chorych. Przeciwny badaniom na embrionach jest Kościół katolicki oraz laickie organizacje antyaborcyjne. Kościół nie jest zasadniczo przeciwny badaniom komórek macierzystych i wykorzystywaniu ich do terapii, pod warunkiem jednak, że komórki te pochodzą z tkanek dorosłych ludzi.

Najbardziej kontrowersyjnym elementem ustawy jest zezwolenie na tworzenie embrionów hybrydowych złożonych zarówno z DNA ludzkiego, jak i zwierzęcego. Dla przeciwników ustawy brzmi to jak licencja na produkowanie potworów. W swojej wielkanocnej homilii lider Kościoła katolickiego w Szkocji kardynał Keith O’Brien nazwał propozycje zwarte w ustawie „monstrualnym atakiem na godność człowieka i życie” oraz przestrzegał przed „eksperymentami rodem z Frankensteina”Naukowcy ripostują, że rozpowszechnianie wizji „pół ludzi, pół zwierząt” to zwykłe sianie strachu i wynika z niewiedzy duchownych. Jak tłumaczył niedawno w liście do dziennika „The Times” Colin Blakemore, specjalista badań nad mózgiem i były szef Rady Badań Medycznych, ustawa potwierdza obowiązujący obecnie sposób tworzenia ludzko-zwierzęcych hybryd. Dwie placówki – w Londynie i Newcastle – posiadają już od stycznia12-miesięczne licencje na prowadzenie badań w tym kierunku. Polega to z grubsza na umieszczeniu jądra ludzkiej komórki w opróżnionej z materiału zwierzęcego komórce jajowej zwierzęcia, np. królika.

Powstała w ten sposób komórka składa się w ponad 99 proc. z ludzkiego DNA. Nie jest ona ludzkim embrionem (naukowcy tłumaczą potrzebę korzystania z hybryd m.in. faktem, że nie mają wystarczającej ilości embrionów ludzkich do eksperymentów), nie jest wynikiem zapłodnienia, posiada pełną charakterystykę embrionu i – co najważniejsze z punktu widzenia naukowców – daje możliwość wykorzystania swoich komórek macierzystych.

Podobnie jak poprzednie regulacje ustawa zakazuje utrzymywania tego typu hybryd przy życiu dłużej niż 14 dni i oczywiście umieszczania ich w łonie kobiety lub zwierzęcia.

Katolików te zabezpieczenia nie przekonują, ale nie przekonują również części naukowców. Np. rezerwę wobec ustawy wyraził główny doradca rządu w sprawach medycznych i profesjonalny zwierzchnik lekarzy w Anglii (Chief Medical Oficer). Sir Liam Donaldson uznał, że ustawa to krok za daleko i nawet naukowcy czują pewien stopień odrazy wobec tego typu eksperymentów. Część naukowców podważa również sam kierunek badań forsowany przez ustawę. Zamiast komórek macierzystych uzyskiwanych z ludzko-zwierzęcych embrionów proponują wykorzystywanie w terapii komórek macierzystych z krwi pępowinowej i komórek dorosłego człowieka. Colin McGuckin z Uniwersytetu w Newcastle wykorzystał komórki macierzyste z pępowiny do wyprodukowania tkanek skóry i wątroby. W listopadzie ubiegłego roku japoński naukowiec Shinya Yamanaka z uniwersytetu w Kyoto przeprogramował komórki skóry w komórki wykazujące charakterystykę embrionów, z których następnie pobrał komórki macierzyste.

Profesor bioetyki David Jones zwrócił również uwagę, że sformułowanie zawarte w ustawie pozwoli naukowcom występować o licencje na tworzenie hybryd pół na pół zwierzęco-ludzkich, czyli łączenia ludzkiego jądra komórki ze zwierzęcą komórką jajową (w naturze tego typu hybrydą jest np. muł czy żubroń). „To jest skrajne ustawodawstwo w tej dziedzinie” – napisał profesor Jones w liście do „Guardiana”.

Zwolennicy wykorzystywania w badaniach hybryd zwierzęco-ludzkich minimalizują ryzyko i wskazują, że embrionalne komórki macierzyste są lepsze do terapii, bo bardziej uniwersalne niż komórki pochodzące od dorosłych. Profesor Colin Blakemore kończy swój list do „Timesa” retorycznym pytaniem: „Czy duchowni przeciwni ustawie będą nawoływać swoich wyznawców do odmowy skorzystania z terapii powstałych w wyniku eksperymentów na embrionach?”.

Sprawa hybryd to tylko jedna z kilku kontrowersyjnych kwestii zawartych w ustawie. Nie mniejsze emocje wzbudza pozwolenie na tworzenie tzw. saviour siblings, czyli rodzeństwa ratującego. Chodzi o wykorzystanie techniki in vitro do poczęcia dzieci, których zadaniem ma być dostarczenie komórek macierzystych lub krwi pępowinowej dla starszego rodzeństwa cierpiącego na nieuleczalne choroby. Technika polega na badaniu genetycznym embrionu liczącego osiem komórek i sprawdzeniu, czy jego DNA pasuje dla chorego dziecka. Jeśli test wypada pozytywnie, embriony są przenoszone do łona matki, jeśli nie – są niszczone. Ustawa zakazuje selekcjonowania embrionów pod kątem przyszłej przydatności organów dziecka do przeszczepów, jednak część opinii publicznej określa ten punkt ustawy jednoznacznie jako krok w kierunku produkowania ludzi-dawców organów dla innych.

Co ciekawe, element ustawy zezwalający klinice na odrzucenie po zbadaniu embrionów zawierających DNA nieuleczalnej choroby jest ostro krytykowany przez organizacje niepełnosprawnych. Zwłaszcza głusi domagają się prawa do skorzystania z techniki in vitro dla głuchych matek, które chciałyby mieć głuche potomstwo. Organizacje osób głuchoniemych uznają, że ich choroba jest swego rodzaju darem i powinny mieć prawo do przekazywania go potomkom.

Innym wzbudzającym emocje punktem ustawy jest równouprawnienie lesbijek i samotnych kobiet w dostępie do techniki in vitro. Według dotychczasowego prawa jednym z kryteriów decydujących o rozpoczęciu terapii in vitro dla kobiety była obecność ojca w rodzinie. Nowe prawo określałoby obie kobiety w związku lesbijskim jako pełnoprawnych rodziców dziecka, a w świadectwie urodzenia nie pojawiałoby się imię kobiety, która wydała dziecko na świat, co likwidowałoby równocześnie potrzebę procesu adopcyjnego dla „matki nierodzącej”.

Ten punkt budzi olbrzymi opór nie tylko katolików, ale i świeckich środowisk konserwatywnych, które widzą tu kolejny objaw upadku społeczeństwa brytyjskiego. Tygodnik „Spectator” nazwał propozycję likwidacją ojcostwa, a członkini Izby Lordów baronessa Deech uznała ja za kolejny sygnał, że dziecko nie potrzebuje ojca. Zwolennicy ustawy uznają, że przyznanie lesbijkom prawa do skorzystania z metody in vitro nie narusza w niczym dobra dziecka, bo i tak o jego pomyślności decyduje miłość, a nie płeć rodziców, oraz wskazują, że współczesny model rodziny, zwłaszcza w kraju takim jak Wielka Brytania, nie ma nic wspólnego z tradycyjnym.

Zgłaszając ustawę, premier Gordon Brown zapewne nie spodziewał się, że stanie się ona nie tylko zarzewiem sporu o zasady etyczne, ale także kontrowersją czysto polityczną, zdolną potencjalnie rozsadzić gabinet. Brown tłumaczył potrzebę nowej ustawy zmianami, jakie zaszły w badaniach medycznych w ciągu ostatnich lat, i potrzebą dołączenia Wielkiej Brytanii do światowych liderów w dziedzinie nowych metod medycznych. Jednak co najmniej trzech katolickich ministrów zapowiedziało, że prędzej złoży dymisję, niż zagłosuje za ustawą. Mocno słyszany jest również głos hierarchii kościelnej. Biskupi od kilku miesięcy inicjują debaty na temat ustawy i próbują przekonać posłów do głosowania przeciwko nowemu prawu. Naciskany z wielu stron premier zgodził się, by katolicy w jego partii głosowali zgodnie z sumieniem w pierwszym i drugim czytaniu ustawy w trzech kwestiach: hybryd zwierzęco-ludzkich, równouprawnienia lesbijek w dostępie do terapii in vitro oraz ratującego rodzeństwa. Jednak w ostatecznym głosowaniu po trzecim czytaniu ustawy, które najprawdopodobniej odbędzie się maju, wszyscy członkowie rządu mają podlegać dyscyplinie partyjnej. Nawet jeśli wszyscy katolicy (w Izbie Gmin zarejestrowanych jest 64 wyznawców tej wiary) zagłosują przeciwko ustawie, najprawdopodobniej i tak wejdzie ona w życie, bo za będą liberałowie i duża część torysów.

W jaki sposób zmieni ona życie Brytyjczyków? Praktycznie w niewielki, bo większość zawartych w niej praktyk stosowana jest już dziś i chodzi głównie o ostateczne prawne ich uregulowanie. Debata, która toczy się przy tej okazji, pokazuje jednak, jak bardzo nowe odkrycia biotechnologiczne i poszukiwania w medycynie zmieniają nasze oczekiwania wobec życia, jak bardzo ingerują w sferę naszej prywatności, jak nieubłaganie zmuszają do wyborów, których być może wielu z nas wolałoby nie dokonywać.

Jednak wyborów tych dokonać trzeba, choćby w celu określenia prawem co wolno, a czego nie. Dotyczy to również Polski. Prawie cała sfera, którą obejmuje brytyjska ustawa, jest u nas prawnie nieuregulowana. Jak dotąd żaden rząd ani parlament nie zdecydował się podjąć tematu, zapewne w obawie przed starciem z Kościołem i naruszeniem wygodnej dla polityków i pewnie sporej części narodu zmowy milczenia wokół tych drażliwych tematów. O tym, jak zapalne są to sprawy, świadczą choćby spory o aborcję czy finansowanie terapii in vitro ze środków publicznych. Jednak chowanie głowy w piasek niczego nie rozwiązuje i zamiast chronić, naraża Polaków na bezkarne rozpowszechnianie budzących etyczne kontrowersje praktyk biotechnologicznych.

Ustawa brytyjska rodzi ogromne emocje, ale po wprowadzeniu w życie jasno określi pole dozwolonego działania. Jeśli nie chcemy, by wszystko było dozwolone, to powinniśmy odpowiedzieć sobie – niekoniecznie tak samo, ale na pewno szybko – na te same pytania, na które odpowiadają Brytyjczycy.

Tak ognistej debaty nie było w Wielkiej Brytanii od czasu przystępowania przez Londyn do wojny w Iraku. Spór toczy się na trzech poziomach – naukowym, etycznym i politycznym, na każdym wywołując ogromne emocje i podziały. A pytania, które stawiane są przy okazji ustawy, dotykają kluczowych kwestii. Kto ma prawo decydować o urodzeniu drugiego człowieka? Gdzie leżą granice ingerencji nauki w tworzenie życia? Czy powinniśmy ograniczać zasięg eksperymentów naukowych ze względów etycznych, nawet jeśli w ich wyniku możemy ratować ludzkie życie? Czym jest rodzina i jaką rodzinę powinno chronić prawo?

Pozostało 95% artykułu
Czym jeździć
Skoda Kodiaq. Mikropodróże w maxisamochodzie
Cykl Partnerski
Przejście do nowej energetyki musi być bezpieczne
Hybrydy
Skoda Kodiaq. Co musisz wiedzieć o technologii PHEV?
Nauka
Ważne odkrycie dotyczące m.in. Ozempicu. Naukowcy opublikowali wyniki badań
Nauka
Nadchodzi La Niña? Naukowcy o prognozach pogody na zimę 2024/2025
Nauka
Zbliżamy się do granicy oczekiwanej długości życia? Naukowcy podają, ile może wynosić
Nauka
Nagrody Nobla 2024: Nagroda Nobla w dziedzinie chemii przyznana. Kto został laureatem?