Hozier światową sławę zawdzięcza hitowi „Take Me to the Church”, który dostała nominację do Grammy. Piosenka doczekała się biblioteki opracowań. Muzyk napisał ją pod wpływem trudnej miłości do swojej pierwszej dziewczyny. Główny wers „Urodziłem się grzeszny i chory, ale kocham to. Tymczasem nakazałeś mi, żebym był dobry" jest zainspirowana twórczością elżbietańskiego poety Fulke'a Greville'a, który wadził się z Bogiem na temat natury grzechu i seksualności. Hozier zilustrował piosenkę teledyskiem z migawkami protestów przeciwko penalizacji homoseksualizmu w Rosji.
Erudycja Hoziera nie dziwi. Jest absolwentem Trinity College w Dublinie, założonego w 1592 r. przez królową Elżbietę I. Absolwentami byli m.in. Jonathan Swift, Oscar Wilde i Samuel Beckett. Podczas studiów Hozier został członkiem słynnej Trinity Orchestra.
Cały debiutancka płyta była rewelacyjna. Irlandczyk łączył przebojowość i surowość grania, wyrosłą na gruncie bluesa, czego nauczył go ojciec. Można było pomyśleć, że Hozier nieraz jeszcze nas zachwyci. Tymczasem „Westeland, Baby!” (2019) nie zdał egzaminu drugiej płyty, która potwierdza klasę artysty. Na szczęście trzeci album przyniósł ponowną zwyżkę formy opartą na większej swobodzie gatunkowej, co sygnalizuje dwuczęściowa uwertura „De Selby”. Pierwsza utrzymana jest w refleksyjnej, akustycznej tonacji, druga zaś, z elektroniczną aranżacją, jest bardziej zmysłowa, niemal ekstatyczna, śpiewana pełnym głosem. Hozier nie ukrywa, że album jest zainspirowany pierwszą częścią „Boskiej komedii” Dantego Aleghieri, czyli „Piekłem”, a najważniejsze tematy to miłość i strata. Trzeba dodać, że są naturalną konsekwencją przeżywania pandemii. Podczas kwarantanny Hozier zaszył się w swoim domu z końca XVIII w. w hrabstwie Wicklow, gdzie dużo czytał i kontemplował piękno irlandzkiego wybrzeża.
„Piekło” Dantego było jednym z kluczy do takiej rzeczywistości, a także greckie słowa „katabasis”, oznaczające podróż do zaświatów.
- Myślę, że głupotą byłoby nie doceniać doświadczenia, jakie przyniosła nam pandemia – dodaje. - Zdecydowanie należę do tych osób, które czuję się dobrze w samotności. Rozkwitam w ciszy, przynajmniej przez jakiś czas. Zacząłem hodować pszczoły. Raz w tygodniu spotykałem się z przyjaciółmi o świcie nad morzem, pływaliśmy i oglądaliśmy wschód słońca. Obserwowałem, jak niektórzy moi przyjaciele cieszą się pierwszymi dziećmi. Żyłem życiem, które bardzo różniło się od tego, które prowadziłem wcześniej. Irlandzki noblista Seamus Heaney napisał piękny wiersz o graniu w piłkę nożną po zmroku. To było coś w tym stylu.