We wtorek Google był na ustach wielu osób. Najpierw wyszukiwarka na smartfonach z Androidem odmawiała posłuszeństwa i ich użytkownikom wyświetlał się komunikat „Google wciąż przestaje działać". Gdy koncern informował, że szuka powodów problemu, użytkownicy odinstalowywali aktualizację, która go powodowała.
Później w ciągu dnia Komisja Europejska podała, że wszczęła we wtorek oficjalne dogłębne dochodzenie przeciwko Google'owi. Sprawdzi ona, czy technologiczny gigant z Mountain View faktycznie stosuje praktyki niezgodne z prawem antymonopolowym przy realizacji kampanii reklamowych w internecie.
Podejrzewa go o preferowanie własnych rozwiązań w kampaniach polegających na wyświetlaniu reklamy graficznej (display). – Usługi reklamowe online są podstawą tego, w jaki sposób Google i wydawcy zarabiają na swoich usługach online. Google gromadzi dane, które mają być wykorzystywane do celów reklamy ukierunkowanej, sprzedaje powierzchnię reklamową, a także działa jako pośrednik reklamowy online. Tak więc Google jest obecny na prawie wszystkich poziomach łańcucha dostaw reklam graficznych online. Obawiamy się, że Google utrudnił konkurencyjnym usługom reklamowym online rywalizację w tak zwanym stosie technologii reklamowych – tłumaczyła Margrethe Vestager, wiceprezydent KE.
Bruksela zainteresowała się m.in. problematyką tzw. third party cookies, popularnie – ciasteczek stron trzecich – pozwalających podążać firmom internetowym z kampaniami za użytkownikiem. Google planuje wyłączyć je w przeglądarce Chrome, co budzi duże obawy na rynku reklamy internetowej.
Firmy medialne działające w sieci w różny sposób komentują plany wyłączenia third party cookies. Jacek Świderski, prezes Wirtualna Polska Holding, przekonywał, że grupa przygotowuje się do tego od dłuższego czasu i ma własne rozwiązania, do których użytkowania namawia klientów reklamowych. Z drugiej strony, według badań pokazanych podczas ostatniego Forum IAB, ponad 70 proc. marketerów nie miało pomysłu, jaką strategię przyjąć, gdy faktycznie plan giganta wejdzie w życie.