Parafrazując styl Michała Rusinka chciałabym zarekomendować kolejny tomik jego familijnej poezji. Po tym jak „Wierszyki domowe" - rymowane opowiastki o drugim życiu miejsc i sprzętów codziennego użytku trafiły na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej, wydawnictwo Znak zdecydowało się wydać napisane w podobnym stylu „Wierszyki rodzinne". I tu wiersze utrzymane są w tonie absurdalnego humoru, a dotyczą członków rodziny autora, najczęściej wyimaginowanych.
Czy drzewo genealogiczne może bawić współczesnego małolata pochłoniętego PlayStation? To zależy, kogo się na tym drzewie posadzi. I jak. Bo nawet jeśli wśród przodków brakuje barwnych postaci, to na pewno w żadnym z domów nie brak anegdot i różnych wersji tych samych wydarzeń. Tak jak wśród pradziadów Rusinka, o których z pełnym przekonaniem opowiada: „Był w rodzinie taki przypadek, że prababkę porwał pradziadek, związał linką zdumioną prababkę, i na ślub zawiózł prosto pod Rabkę. Choć mógł zrobić to nieco właściwiej, żyli długo i szczęśliwie". Za chwilę z nie mniejszym przekonaniem faktom tym zaprzecza: „To nie tak ów wyglądał przypadek, nie prababkę porwał dziadek, lecz prababka porwała pradziadka, choć to rzecz niesłychanie wprost rzadka. Tak czy owak, przyznajemy uczciwie, żyli długo i szczęśliwie".
Rusinek twierdzi, że dzieci zupełnie nie przejmują się, czy coś w dziejach rodziny należy do wiedzy pewnej i zweryfikowanej, czy też pozostaje w sferze domysłów. Wręcz wolą niejasności i białe plamy, bo mogą je uzupełniać przy pomocy własnej wyobraźni. I namawia by to robić. Rysować genealogiczną roślinę i snuć absurdalne domysły chociażby w taki sposób jak on. „Kiedy nie mogę zasnąć i wciąż się wiercę jak wiertarka, myślę, że jestem spokrewniony z księżniczką. Tą od grochu ziarnka".
- Postanowiłem na kilka tygodni zdziecinnieć i napisać wierszyki oparte dość swobodnie na życiorysach członków mojej rodziny - przyznał Michał Rusinek. - A właściwie naszej, bo i przecież rodziny mojej siostry, która tę książkę ilustrowała. (...) O każdym z nas można powiedzieć jakąś anegdotę. Niekoniecznie prawdziwą; ważne by była zgrabna i mogła bawić nie tylko nas samych.