Książka ukazuje się w szczególnym czasie, gdy rządząca partia podjęła próbę reinterpretacji życia i dzieła Witolda Gombrowicza. Walczył o wyzwolenie Polaka z opresyjnie pojmowanej polskości, od Kościoła wolał „kościół międzyludzki". Wychwalał wyższość młodzieńczej „Synczyzny" przeciwko sklerotycznej „Ojczyźnie". Szukał ekstremalnych doświadczeń seksualnych w portach i szaletach. Kpił z komunistów, ale i konserwatystów.
Tymczasem w minioną sobotę z „udziałem władz państwowych" i przedstawicieli PiS otwarto w Vence muzeum poświęcone pisarzowi, tak jakby po raz drugi stał się bohaterem swojego „Trans-Atlantyku", wykpiwającego patriotyczną pompę.