Sprzedał 135 mln albumów, z czego połowę w Ameryce, gdzie jest zarówno, gwiazdą rocka, jak i bardem. Sam podsumował swoje życie w wydanej niedawno autobiografii, która była też kanwą 236 koncertów w liczącym 960 miejsc nowojorskim, Walter Kerr Theatre, najmniejszej przestrzeni, w jakiej zdarzyło się mu występować podczas trwającej cztery dekady kariery.
Jedną z najbardziej intrygujących refleksji, jaką zaowocowały biografia i koncerty, było wyznanie Springsteena, że chociaż wyglądem i estradowym kostiumem stylizował się na zwykłego Amerykanina, tak naprawdę nigdy nie zaznał stałej pracy. Życie zeszło mu na śpiewaniu o Ameryce i Amerykanach. I było to na tyle wiarygodne, że stał się nie tylko idolem mieszkańców Stanów Zjednoczonych, ale – jak na barda przystało – także sumieniem narodu. Rozliczał kolejnych prezydentów z wojen, poczynając od wietnamskiej, a kończąc na tych z epoki walki z terroryzmem.