[b]PISF:[/b] Twój film „Chrzest" był świetnie odebrany w San Sebastian. Czy publiczność reagowała tak, jak się spodziewałeś?
[b]Marcin Wrona:[/b] Powtarzałem sobie, żeby nie spodziewać się niczego. Nigdy przed Toronto nie uczestniczyłem z filmem pełnometrażowym w festiwalu klasy A. A przecież co do ważności, San Sebastian to chyba czwarty na świecie festiwal. I do tego specyficzny, bo zajmujący się przede wszystkim kulturą latynoską. Większość filmów jest po hiszpańsku.
W San Sebastian byli ze mną producent Leszek Rybarczyk oraz aktorzy Tomak Schuchardt i Natalia Rybicka. Zorganizowano nam bardzo fajną premierę, z pełną oprawą i nagłośnieniem całego wydarzenia. Ośmiusetosobowa sala była całkowicie wypełniona. Trzy czwarte widowni zostało na spotkaniu z publicznością. Wszyscy bardzo zainteresowani, zadawali dużo pytań, chwalili aktorów. Następnego dnia była kolejna projekcja i znów pełna sala. Dowiedziałem się potem z rankingów nagrody publiczności, że byliśmy na czwartym miejscu. „Chrzest" to pierwszy film nie mówiony po hiszpańsku, który znalazł się tak wysoko. Nie dostaliśmy co prawda żadnej nagrody, ale w sekcji, w której pokazywaliśmy „Chrzest", była tak naprawdę tylko jedna nagroda.
Nie zmienia to faktu, że z festiwalu jestem bardzo zadowolony. M.in. dzięki niemu dystrybutora zagranicznego, z licencją na cały świat. Są szanse na dystrybucję kinową w Hiszpanii. Zobaczymy, co będzie dalej.
[link=http://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/swietny-odbior-chrztu]Czytaj więcej w Serwisie Pierwsze Ujęcie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej[/link]