Z Kulturą na Ty - poleć swoje wydarzenie kulturalne
– Muzyka była zawsze blisko mnie. Słuchałam jej, uczyłam się od niej czegoś o życiu. Nigdy mnie nie opuściła. Była moim Bogiem – kochającym, dobrym, cierpliwym i silnym – mówi Beth Hart.
Choć ta deklaracja brzmi patetycznie, to słuchając jej nie mamy wątpliwości, że jest szczera. Ta pochodząca z Kalifornii Amerykanka o niepokojącej urodzie śpiewa tak, jakby za chwilę miała zakończyć karierę, jakby każde wykonanie miałoby być tym ostatnim. Spala się, nie oszczędza, wkłada w każdą nutę całą duszę i swój wokalny kunszt. I mimo że nie proponuje muzyki specjalnie odkrywczej – to klasyczny blues rock i folk rock – to wywołuje naprawdę wielkie emocje. Tym bardziej że często śpiewa o sprawach trudnych, które zna z własnego doświadczenia: smutnym dzieciństwie, rozpadzie rodziny, narkotykowym dnie, pobycie w więzieniu.
Ale ma też niesamowity dar do interpretacji coverów. I nie chodzi tylko o bluesowe standardy, które potrafi zaśpiewać tak, jak najczarniejsi klasycy z delty Missisipi. Rockowe hity wychodzą jej nie gorzej – wystarczy zobaczyć na jej płycie DVD „Live in Paradioso" (2005), co zrobiła z „Whole Lotta Love" Led Zeppelin, by nie mieć żadnych wątpliwości, że sam Robert Plant byłby z niej dumny.
Z muzyką była związana od dziecka, uczyła się śpiewu i gry na wiolonczeli. Była zafascynowana Bachem, Arethą Franklin, ale kiedy usłyszała Led Zeppelin, porwał ją blues i rock. W 1993 roku pojawiła się w programie „Star Search" śpiewając piosenki m.in. Janis Joplin, do której zaczęto ją porównywać. Kilka lat później zagrała rolę słynnej wokalistki w musicalu „Love Janis".