Na cel pierwszej wyprawy obrałam Mierzęcin, miejsce znane nie tylko z urody i kuchni, ale przede wszystkim znakomitych win. Od kilku lat, wzorem winnic Francji, Włoch czy Hiszpanii, organizowane są tu uroczyste winobrania dla zaprzyjaźnionych gości. Prawdziwe, kilkudniowe święto.
Piątkowe relaksujące powitanie nie zapowiadało szaleństwa kolejnego dnia. Już od sobotniego poranka bowiem zostaliśmy zagonieni do pracy na winnicy. Czekało na nas kilka hektarów, kilkanaście szczepów winorośli, rzędy pustych wiaderek i sekatory. Zadaniem numer jeden był zbiór winogron na Noole Blanc, kupaż aż dziewięciu różnych odmian. Oczywiście trudno byłoby przystąpić do jego realizacji bez spróbowania ich wszystkich! Rozkoszne zagłębianie się w niuanse smakowe i różnice w poziomach cukru i kwasowości przerywał ciągnik zwożący do wytwórni kolejne przyczepy z pełnymi skrzyniami. Mimo niespiesznego tempa w ciągu przedpołudnia zebraliśmy ponad 2 tony owoców! Nie wspominając o tych, które pożarliśmy...