- Zdrowie wraca do normy. Zaczynam powoli koncertować, jeszcze mam dublera, gdybym się słabo poczuł - mówił Jaryczewski. - Wyniki mam lepsze niż profesor, który mnie prowadził, a on nie miał przeszczepu wątroby.
Gdy "Jary" nie mógł przez pół roku koncertować, to branża muzyczna urządzała zbiórki pieniędzy, aby miał z czego żyć. - To mnie zaskoczyło, nie spodziewałem się, że jest taka solidarność w tej branży - mówił Jaryczewski. - Tymon Tymański zaproponował, że zorganizuje koncert "Solidarny z Jarym", były inne zbiórki. Nie jakieś kokosy, ale każdy grosz się liczy w mojej sytuacji, gdy przez pół roku byłem wyłączony z zawodu. A jak wiadomo, ja żyję z tego, że gram. W momencie, kiedy nie gram, to wierzyciele i banki zaczynają się niepokoić - opowiadał gość.