Powołana w środku pandemii nowa dyrekcja Opery Wrocławskiej mogła wreszcie – po ponad roku – udowodnić, że jest w stanie zrealizować zapowiadane zamierzenia. Szef artystyczny Mariusz Kwiecień, śpiewak o światowej karierze, nie ukrywa, że chce tworzyć teatr z najlepszymi artystami, wykorzystując swoje kontakty i przyjaźnie.
Wybuch entuzjazmu po premierze „Toski" świadczy, że publiczność czeka tu na takie wydarzenia. A jednocześnie we Wrocławiu trwa kampania mająca doprowadzić do zwolnienia obecnego kierownictwa Opery.
To już trzecia z kolei dyrekcja, której zarzuca się zbyt wysokie zarobki, ale chodzi głównie o to, że dyrektorzy próbują przewalczyć marazm i układy wewnątrz Opery. Obecny konflikt jest o tyle ciekawy, że zaprawiona w bojach przeciwko teatrowi lokalna „Gazeta Wyborcza" prowadzi go wspólnie z prawicowymi mediami. Chwalą one też teraz dokonania poprzedniego dyrektora, którego „GW" zwalczała jako artystę związanego z PiS.
W takiej sytuacji udało się doprowadzić do wystawienia „Toski". Spektakl ma przede wszystkim dwóch bohaterów. Pierwszym jest nowy dyrektor muzyczny Bassem Akiki, a z nim cała orkiestra. Zagrała momentami wręcz fenomenalnie. Były odpowiednie proporcje i tempa, piękna współpraca ze śpiewakami, wyczucie dramatu i miękka, włoska barwa.
Bohater drugi to baryton Ambrogio Maestri, jeden z najlepszych na świecie odtwórców ról wyrazistych, takich jak podły Scarpia. Włoch posturą przypomina Pavarottiego i jak on nie musi wiele działać aktorsko, bo wszystko wyraża śpiewem. Zdominował wrocławską scenę, był uosobieniem zła i przewrotności, człowiekiem, który bawi się ludźmi.